czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 3

 Jak ognia starasz się ograniczyć swoje weekendowe wizyty w wytwórni należącej do Sebastiana Salberta. Boisz się spotkać go znowu. Bo jedno rozmyślanie rano pozwoliło ci na nowo zamknąć się w sobie. 
- Coś się stało, że już nas nie odwiedzasz? - w drzwiach staje wspomniany wcześniej człowiek. I zerka na ciebie tak jak nie lubisz. Przenikliwie. Lubisz go, nawet uwielbiasz. Ale nie potrafisz przełamać się i powiedzieć mu prawdy. Unosisz wzrok znad kolejnego tekstu. Wszystkie projekty masz już ukończone. 
- Rahim – uśmiechasz się szeroko. Jest dla ciebie wspaniałym słuchaczem. Wiele godzin spędziliście na rozmowach o wszystkim. Ma na sobie jak zwykle firmową koszulkę. Sama masz takich kilka ale nie nosisz ich za specjalnie. 
- Usiądź – wskazujesz na krzesło. Zajmuje miejsce i znów mierzy cie swoim spojrzeniem. Jakby potrafił na pewno wyczytałby wszystko z ciebie. I nie musiałabyś odpowiadać na to pytanie. 
- Nie mam czasu, żeby tłuc się do was. Zarzucili mnie pracą – rzucasz. Nie musisz mówić. Przymykasz oczy. 
- Pracą? - prycha z rozbawieniem – O ile mi się wydaje to teksty tłumaczysz w wolnych chwilach – wskazuje na kartki leżące niedbale na twoim biurku. Wzdychasz ciężko. 
- I odłożyłam ich już tyle, że muszę teraz to zrobić. Zresztą bardziej skupiam się na prezencie dla Michała – wyjaśniasz. Uśmiecha się szeroko do ciebie. Sam was poznał i czuje się dumny z tego. Bawi cie to ale nie możesz nic zrobić. 
- Właśnie. Bo to już jutro – oznajmia a ty unosisz brew. Sebastian jest rozbawiony. 
- A to nie wiesz? Wieczorem spotykamy się w Mega – ta informacja sprawia, że automatycznie odechciewa ci się wszystkiego. 
- Spotykamy? - mruczysz niebezpiecznie. 
- No ja, wy, Wojtek, Trine, Gruby, Bob, Bunio i Mioush – ciche westchnięcie ulgi wyrywa się z ciebie. Bez niego. Nie wiesz czego się boisz. 
~*~
Wchodzisz do środka za Sebastianem. Nie wiesz czemu dałeś się na to namówić. Ale z drugiej strony masz ostatnio taki okres, że chce ci się skakać. Nikt nie może cie poznać. Mówią, że zmieniłeś się. Ale sam nie wiesz czemu. Zatrzymujesz się zaskoczony i coś zaczyna ssać cie w żołądku. Widzisz ją w towarzystwie solenizanta. I to jak się do niej odnosi. Nie traktuje jej jak koleżanki. Widzisz jak trzyma ją za rękę i całuje. Coś się w tobie zmienia. Zazdrość? Rozczarowanie? Nie wiesz sam. Jednak starasz się robić dobrą minę do złej gry. Tosia odwraca się do ciebie i widzisz jak z jej twarzy odpływa krew. Jednak nagle uśmiecha się szeroko. 
- Mati – w jej głosie wyczuwasz zadowolenie. Że cie widzi. Całujesz jej polik i czujesz jak sztywnieje. Odsuwasz się od niej. Jej szare oczy patrzą na ciebie z intensywnością. 
- Miło cie widzieć – oznajmiasz i zwracasz się do Michała. Puq obserwuje was w skupieniu. Po chwili dziewczyna nagle odchodzi. 
~*~
Wychodzisz na zimne powietrze. Boli cie jego obecność. Boli cie to, że tu jest. Czujesz się oszukana i jesteś zła. Zapalasz papierosa. Patrzysz na ludzi. Nie pijesz dzisiaj. Nie robisz nic. Chcesz w spokoju posiedzieć trochę. Sama. Ale nie możesz zrobić tego Michałowi, i nie możesz wyjść nagle. Jak wróci do domu? Wypuszczasz szary dym patrząc jak leniwie unosi się w górę. Dlaczego musiałaś go spotkać? Przecież uczucie, którym go darzysz nadal jest żywe. I pali się na nowo. Bo zatonęłaś w tym zielonym spojrzeniu i ponownie posłuchałaś tego głosu. Ile czasu spędzałaś z nim na rozmowach tonąc w jego głosie. Najwspanialszy dźwięk, gdy myślałaś że on czuje coś również. Ale później zaczęły pojawiać się jego kolejne dziewczyny a ty i z nimi i z nim nie mogłaś się dogadać. Z nimi bo byłaś zazdrosna a z nim bo cie rozczarował. Przeczesujesz włosy palcami. Nie widzisz już sensu w tkwieniu tutaj. Siadasz na ławce ustawionej pod murem. Stukasz nogami i nie wiesz nic. Drzwi otwierają się powoli i z klubu wychodzi Sebastian. Rozgląda się a potem bez słowa zajmuje miejsce obok. 
- Michał się zastanawiał gdzie poszłaś – oznajmia a ty wzruszasz ramionami. Masz dosyć. Czujesz rozgoryczenie. 
- Zbieram się do domu. Nie mam nastroju – rzucasz i słyszysz jak odwraca się do ciebie. 
- Jak to? 
- Normalnie. Jestem zmęczona i chcę się wyspać – patrzysz na niego. Wiesz, że pokazujesz mu swoją irytację. Powoli wstajesz.
- To o niego chodzi, tak? - jedno pytanie sprawia, że zaczynasz czuć rosnącą panikę. Sebastian patrzy na ciebie. Czujesz to świdrujące spojrzenie. Powoli odwracasz się do niego. 
- O wszystko – rzucasz i wchodzisz do środka. Bez problemu znajdujesz Michała. Uśmiecha się szeroko na twój widok. Odwzajemniasz to ale nie widzisz w tym ikry. Mówisz mu, że wychodzisz. Całuje cie czule i zgadza się. 
- Widzę, że jesteś zmęczona – oznajmia czym wprawia cie w osłupienie. Po chwili siedzisz w samochodzie i jedziesz do mieszkania. A łzy ciekną ci ciurkiem po polikach. Bo nie potrafisz się zdecydować. 
*****************************
Nie wiesz ile czasu spędziłaś w mieszkaniu. Nie odbierasz telefonów, maili ani nie otwierasz drzwi. Nie masz na to ochoty. Nie chcesz się z nikim widzieć. Zachowujesz się jak roztrojona nastolatka. Chodzisz z kąta w kąt. Projekty przesyłasz służbowym mailem do Huberta który dostarcza je dalej. Powiedziałaś mu, że masz lekkie zatrucie pokarmowe. Uwierzył. Gdy rozlega się pukanie nie reagujesz. Patrzysz na ścianę i myślisz. Bo jak masz się zachować. Obecność Mateusza nie pozwala ci się skupić i przywołuje wspomnienia. Przywołuje to o czym chciałaś zapomnieć. Ile razy starałaś się nie zbłaźnić. A jednak było na odwrót? Teraz chcesz się od niego odciąć. Nie chcesz patrzeć na niego i marzyć. Marzyć, żeby spędzić z nim całe życie. Marzyć, żeby spędzać z nim każdy wieczór. Marzyć, żeby być najważniejszą dla niego osobą. Zaciskasz zęby ze złości. Nie wiesz już co masz zrobić. Popadasz w paranoję. Zerkasz na telefon. Sebastian od kilku minut stara się do ciebie dodzwonić. Czyli on stoi za drzwiami. Wiesz o tym, b widzisz przed blokiem jego samochód. Siadasz na kanapie i słyszysz nagle strzęk zamka w drzwiach. Drętwiejesz. Nie wiesz co masz zrobić, nie wiesz jak się zachować. Nie wiesz nic. Ktoś ma klucze? 
- Tośka, Tośka – słyszysz Salberta i powoli odwracasz głowę. 
- To podobno ja – mruczysz. Rahim zajmuje miejsce obok ciebie i znowu zaczyna. Przypatruje się tobie w skupieniu. A ty tracisz cierpliwość. 
- Co się z tobą dzieje? 
- Absolutnie nic. Strułam się – rzucasz wpatrując się w niego. Kręci głową. 
- I nie odbierasz telefonów?

- Bo nie mam co robić tylko zarzucać was swoimi problemami natury gastrycznej – rozkładasz bezradnie ręce a twój gość wybucha śmiechem. Sama mimowolnie podnosisz kąciki ust. 
- Uwierz, że na pewno coś bym znalazł na takie problemy – oznajmia 
- Chyba twoja mama – mruczysz i wstajesz – Herbaty? - zmierzasz w kierunku kuchni. 
- Nie. Lece bo miałem za zadanie tylko sprawdzić jak się czujesz – oznajmia a ty wzruszasz ramionami. Słyszysz jak podnosi się. 
- I jak masz jakiś problem to możesz do mnie zawsze zadzwonić – oznajmia. A ciebie zaczyna mdlić. Bo nie potrafisz wyrzucić mu wszystkiego. Chociaż kiedyś to nastąpi. 
- Sebastian – odwracasz się. Unosi wzrok – Jak czujesz się gdy wracają wspomnienia, których chciałeś się pozbyć? - zagryzasz nerwowo wargę. 

Obserwatorzy