Ryczysz
jak bóbr dając upust kolejnej fali goryczy. Tak, zostawił cie.
Tak, to twoja wina. Tak, zarzucił ci bycie paranoiczką. Ale
przecież miał racje! Bo nie potrafiłaś otwarcie powiedzieć mu,
że ci na nim zależy. Do tego ta cała szopka z Mateuszem. Ściągasz
brwi wycierając łzy rękawem. Nie wiesz która jest godzina, ale
masz to gdzieś. Nigdzie nie idziesz! Masz dosyć wszystkiego i
wszystkich. Zamykasz oczy. Wystukujesz krótką wiadomość. Nie
idziesz do pracy. Wszystko zrobisz w domu. Kiedyś. Jak tylko
poczujesz, że możesz. Ale teraz przypominasz kupę nieszczęść. I
nie masz ochoty widzieć kogokolwiek. Czujesz jak wibruje ci telefon.
Przez załzawione oczy dostrzegasz, że to Jolka. O trzeciej w nocy?
- Otwieraj natychmiast – warczy gdy odbierasz. Niechętnie
wstajesz ale potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże. Na ramieniu Jolki
ryczałaś z różnych, błahych powodów. I teraz powoli wstajesz.
Szurasz kapciami do drzwi wycierając łzy. Przekręcasz zamek a ona
wściekła wchodzi do środka. Trzyma butelkę wina. Kochasz ją za
te nocne upijanie się z żalu.
- Boże Tośka – mruczy widząc
cie. Patrzysz na nią i wybuchasz płaczem. Siadasz na kanapie i
okrywasz się kocem po czubek głowy.
- Jestem idiotką –
rzucasz. Czujesz jak oplata cie ramionami tuląc do siebie. Wzdychasz
ciężko.
- Nie prawda. To on – burka
- Jolka. Nie
potrafiłam powiedzieć mu, że mi na nim zależy. A teraz co? -
jęczysz wycierając łzy. Ta patrzy na ciebie jakbyś spadła z
kosmosu. Chyba nie wie o co chodzi?
- Co? - rzuca. A ty zaczynasz
mówić. O wszystkim, o tej całej imprezie, kłamstwach Mateusza,
rozmowie z Michałem. Mówisz o tym co ci zarzucił. A potem zostałaś
sama. Jolka przygląda ci się w skupieniu. A ty nie wiesz co myśleć.
Bo wygląda na wściekłą. Przytula cie mocno do siebie i zbiera w
sobie myśli. Drżysz ze smutku w jej ramionach. Czujesz palące łzy
pod powiekami. Ile jeszcze? Jak długo? Sama nie wiesz.
- Zabije
go, kurwa przysięgam – mruczy ale ty wzruszasz ramionami.
-
Przestań. To nie jego wina – rzucasz pociągając nosem. Podnosi
wzrok na ciebie i zerka w skupieniu.
- Absolutnie jego –
wyjaśnia. Wiesz, że czeka cie z nią długa i ciężka rozmowa. Bo
Jolka mimo woli od zawsze była pobocznym obserwatorem twojego życia.
Nie wiesz w którym momencie zrobiłyście się tak nierozłączne.
Ale dziękujesz, że znalazłaś tutaj kogoś takiego jak ty. Kogoś
kto nie potrafił się często zdecydować. I to z nią robiłaś
najdziwniejsze wypady. Tylko wy pakowałyście się we dwie w pociąg
i jechałyście w Polskę na cały weekend. To z nią zwiedziłaś
Wrocław, Łódź i zakochałaś się w Poznaniu. To z nią
odwiedzałaś malownicze wioski na Mazurach, zdobywałaś niedostępne
zakątki w Borach Tucholskich. I to przez nią poznałaś Michała.
Uwielbiała fotografować. A jednak zgubiłaś się w jej
towarzystwie. Bo nie wiedziałaś co powie, wymyśli. Wzdychasz
ciężko.
- Przestań. Jolka to ja nie umiem wyraźnie mówić o
tym co czuję – mruczysz zrezygnowana.
- Tośka – warczy –
Ja go zabije – oznajmia.
~*~
Ściągasz brwi słysząc jak ktoś
wchodzi do pokoju. Zasnęłaś spokojnie dopiero około piątej. Gdy
teraz nagle ktoś tu wszedł czułaś się podle. Nie wiedziałaś
jak to rozegrać. Nie wiedziałaś co masz zrobić.
- Tosiek? -
słyszysz ale nie masz ochoty reagować. Nawet na to, że obok
znajduje się Mateusz. Leżysz twardo nie dając po sobie poznać, że
go słyszysz. Czujesz jak materac ugina się pod jego ciężarem.
Ściskasz wnętrze polików.
- Buka ja cie zabije. Serio –
słyszysz zniecierpliwienie w głosie swojej towarzyszki.
- No
myślałem, że nie śpi – rzuca cicho. Czujesz jak pod twoimi
powiekami zbierają się łzy.
- Zasnęła po piątej. Daj jej,
kurwa, spokój – syczy ze złością. Czujesz jak podnosi się i
wychodzi za Jolką. Dziękujesz jej za to. Zalewasz się łzami
ponownie.
- Zabije go kurwa! - słyszysz jego wściekły głos i
zrywasz się nagle. Tego to tylko trup by nie usłyszał. Mateusz
ryknął na pół kamienicy.
- Buka do jasnej – mruknęła
Jolka – Ty się na bohatera nie zgrywaj.
- Trine – jego pełen
złości głos sprawia, że się ruszasz z łóżka. Czujesz jak
zdrętwiały ci mięśnie.
- Wpadł z jakąś małolatą. A
rozegrał to tak jakby to była serio jej wina. Reasumując Tośka
zaryczana jest kiepska w samotności – warczy. Sztywniejesz słysząc
to. Że co proszę? Jak to? Ruszasz do drzwi i otwierasz je z
impetem. Para patrzy na ciebie zaskoczona. Drżysz rozumiejąc sens,
tego co powiedział Mateusz. Oboje patrzą na ciebie zdezorientowani.
- Co ty powiedziałeś? - rzucasz czując jak drży ci głos.
Czujesz się oszukana i co najdziwniejsze, wykorzystana. Bo się
pobawił? Bo odszedł? Nie. Bo zrobił z ciebie rozchwianą
emocjonalnie małolatę, która zraniła go spotykaniem się z kimś
innym! Czujesz łzy na twarzy i zaciskasz pięści z niemocy.
-
Tośka, to nie tak... - Jolka rusza do ciebie. Patrzysz na nią z
wyrzutem.
- Dziękuję, że powiedziałaś mi od razu – syczysz
oskarżycielsko. Zatrzymuje się w połowie kroku. Zabijesz go z
zimną krwią. Za to co ci zrobił. Czujesz ogromną wyrwę w sercu i
żal. Ten sam żal, który czułaś do Mateusza gdy ignorował to co
czujesz.
- Nie chciałam cie dobijać – mruczy.
- Dobijać?!
- wybuchasz – Całą noc zadręczałam się, że jestem
beznadziejna. Że czeka mnie słodka samotność. Że mam paranoje i
coś mnie blokuje!! - wrzeszczysz – A co się okazało? Zrobił ze
mnie skończoną idiotkę, rozchwianą emocjonalnie! - dodajesz i z
trzaskiem zamykasz drzwi. Masz ich dosyć. Siadasz na łóżku i
teraz płaczesz z niemocy . Trafiłaś na skończonego dupka i nie
możesz się zebrać. Dudni ci w głowie. Zwijasz się w kołdrę i
ryczysz. Słyszysz jak drzwi się otwierają. Ktoś bez słowa
kładzie się obok. Wzdychasz ciężko. Doskonale zdajesz sobie
sprawę z jego obecności.
- Tosia. Zrozum ją. Chciała dobrze –
mruczy do twojego ucha. Jest niewyobrażalnie blisko. Czujesz
doskonale jak oddechem muska twoje ucho. Opiera rękę przy twojej
głowie.
- Daj spokój – mruczysz przez łzy. Wzdycha ciężko.
- Wiesz doskonale, że nie lubię jak płaczesz – oznajmia.
Sztywniejesz czując jak mocno przytula cie mocno. Zawsze gdy było
ci źle tak robił. Czy dowiadywałaś się, że matka wcale nie
chciała być twoją matką. Czy wtedy gdy po raz kolejny rodzice
zapomnieli o tobie. Czy w dniu gdy okazało się, że oblałaś ten
test, który sprawił, że byłaś rok w plecy. Zawsze po prostu cie
przytulał.
- A co mi zostało? - burczysz żałośnie zaciskając
palce na jego dłoni.
- Nastukać mu po pysku – rzuca a ty się
nagle uśmiechasz. Odwracasz się do niego twarzą. Patrzy na ciebie
w skupieniu. Czujesz znowu jak się przy nim gubisz. Bo nadal coś do
niego czujesz. Zwłaszcza gdy jest tak blisko. Czujesz się
bezpiecznie i chcesz żeby został. Na zawsze, do końca. I tylko dla
ciebie. Wiesz na czym polega twój problem. Każdego mężczyznę
przyrównujesz do niego. Zawsze, każdego. Bez znaczenia. Doskonale
zdajesz sobie sprawę, że nie wolno ci kochać przyjaciela. Ale nie
potrafisz. Uśmiecha się do ciebie tak jak pamiętasz. Niewinnie.
Przyciska cie do siebie i gładzi po włosach. A ty czujesz się
bezpiecznie. Delikatnie opuszkiem palca pukasz jego mostek. Czujesz
jak łomocze jego serce. I po prostu jest ci dobrze. Jego obecność
sprawia, że masz ochotę wstać. Masz ochotę wyjść stąd. I za
chwile się podniesiesz. Pojedziesz do niego i przyłożysz mu jak na
to zasłużył. Wzdychasz ciężko.
~*~
Gotujesz wodę na kawę
słysząc jak Trine i Mateusz starają się czegoś od siebie
dowiedzieć. Postanowili z tobą zostać. Bali się. A ty?
Potrzebowałaś oczywiście czyjejś obecności. Mateusza bo zawsze
ci pomagał, Jolka by odciągnąć cie od pomysłu odwiedzin u
Michała. Zalewasz kubki wrzątkiem. Uśmiechasz się słysząc jak
się kłócą, który film będą oglądać. Jolka upierała się
przy Symetrii a Mateusz obstawiał Władcę Pierścieni. Kręcisz
głową. Kłócą się jak dzieci. Ale są obok ciebie. Zaciskasz
palce na kubku. Patrzysz jak kawa się parzy. Co czujesz? Złość.
Bo zrozumiałaś, że byłaś idiotką. Zaufałaś Michałowi
bezgranicznie. Spotykaliście się od dwóch lat. I to było
najlepsze dwa lata twojego życia. Pełne czaru, emocji, oddania,
szaleństwa. Wszędzie byliście razem. Wszędzie pokazywaliście się
razem, jeździliście na koncerty. Zwiedzaliście Polskę. A teraz?
Okazał się skończonym dupkiem i odszedł. Ale w jakim stylu.
Zarzucił ci bycie niezdecydowaną a sam cie zdradził. Westchnęłaś
cicho i weszłaś do pokoju. Stawiasz przed nimi kawę. Patrzą na
ciebie w skupieniu.
- Spokojnie. Nie przeszkadzajcie sobie –
mruczysz i siadasz przed laptopem. Zaskoczeni patrzą na ciebie.
-
A co ty robisz?
- Wracam do pracy – oznajmiasz. Patrzą na
siebie zaskoczeni.
- O nie, nie. Oglądasz z nami – Mateusz
podnosi się. Łapie za oparcie twojego krzesła i pchając je
zmierza do kanapy. Wiesz, że jest uparty. Nie odpuści ci, choćby
nie wiem co. Zaparł się. Widziałaś to w jego oczach. Po kilku
chwilach siedzisz między nim a Jolką. Wpatrujesz się w ekran i nie
możesz skupić się na filmie. Jest tu. Zbyt blisko.