poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 8

Ryczysz jak bóbr dając upust kolejnej fali goryczy. Tak, zostawił cie. Tak, to twoja wina. Tak, zarzucił ci bycie paranoiczką. Ale przecież miał racje! Bo nie potrafiłaś otwarcie powiedzieć mu, że ci na nim zależy. Do tego ta cała szopka z Mateuszem. Ściągasz brwi wycierając łzy rękawem. Nie wiesz która jest godzina, ale masz to gdzieś. Nigdzie nie idziesz! Masz dosyć wszystkiego i wszystkich. Zamykasz oczy. Wystukujesz krótką wiadomość. Nie idziesz do pracy. Wszystko zrobisz w domu. Kiedyś. Jak tylko poczujesz, że możesz. Ale teraz przypominasz kupę nieszczęść. I nie masz ochoty widzieć kogokolwiek. Czujesz jak wibruje ci telefon. Przez załzawione oczy dostrzegasz, że to Jolka. O trzeciej w nocy? 
- Otwieraj natychmiast – warczy gdy odbierasz. Niechętnie wstajesz ale potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże. Na ramieniu Jolki ryczałaś z różnych, błahych powodów. I teraz powoli wstajesz. Szurasz kapciami do drzwi wycierając łzy. Przekręcasz zamek a ona wściekła wchodzi do środka. Trzyma butelkę wina. Kochasz ją za te nocne upijanie się z żalu. 
- Boże Tośka – mruczy widząc cie. Patrzysz na nią i wybuchasz płaczem. Siadasz na kanapie i okrywasz się kocem po czubek głowy. 
- Jestem idiotką – rzucasz. Czujesz jak oplata cie ramionami tuląc do siebie. Wzdychasz ciężko. 
- Nie prawda. To on – burka
- Jolka. Nie potrafiłam powiedzieć mu, że mi na nim zależy. A teraz co? - jęczysz wycierając łzy. Ta patrzy na ciebie jakbyś spadła z kosmosu. Chyba nie wie o co chodzi?
- Co? - rzuca. A ty zaczynasz mówić. O wszystkim, o tej całej imprezie, kłamstwach Mateusza, rozmowie z Michałem. Mówisz o tym co ci zarzucił. A potem zostałaś sama. Jolka przygląda ci się w skupieniu. A ty nie wiesz co myśleć. Bo wygląda na wściekłą. Przytula cie mocno do siebie i zbiera w sobie myśli. Drżysz ze smutku w jej ramionach. Czujesz palące łzy pod powiekami. Ile jeszcze? Jak długo? Sama nie wiesz. 
- Zabije go, kurwa przysięgam – mruczy ale ty wzruszasz ramionami. 
- Przestań. To nie jego wina – rzucasz pociągając nosem. Podnosi wzrok na ciebie i zerka w skupieniu. 
- Absolutnie jego – wyjaśnia. Wiesz, że czeka cie z nią długa i ciężka rozmowa. Bo Jolka mimo woli od zawsze była pobocznym obserwatorem twojego życia. Nie wiesz w którym momencie zrobiłyście się tak nierozłączne. Ale dziękujesz, że znalazłaś tutaj kogoś takiego jak ty. Kogoś kto nie potrafił się często zdecydować. I to z nią robiłaś najdziwniejsze wypady. Tylko wy pakowałyście się we dwie w pociąg i jechałyście w Polskę na cały weekend. To z nią zwiedziłaś Wrocław, Łódź i zakochałaś się w Poznaniu. To z nią odwiedzałaś malownicze wioski na Mazurach, zdobywałaś niedostępne zakątki w Borach Tucholskich. I to przez nią poznałaś Michała. Uwielbiała fotografować. A jednak zgubiłaś się w jej towarzystwie. Bo nie wiedziałaś co powie, wymyśli. Wzdychasz ciężko. 
- Przestań. Jolka to ja nie umiem wyraźnie mówić o tym co czuję – mruczysz zrezygnowana. 
- Tośka – warczy – Ja go zabije – oznajmia. 
~*~
Ściągasz brwi słysząc jak ktoś wchodzi do pokoju. Zasnęłaś spokojnie dopiero około piątej. Gdy teraz nagle ktoś tu wszedł czułaś się podle. Nie wiedziałaś jak to rozegrać. Nie wiedziałaś co masz zrobić. 
- Tosiek? - słyszysz ale nie masz ochoty reagować. Nawet na to, że obok znajduje się Mateusz. Leżysz twardo nie dając po sobie poznać, że go słyszysz. Czujesz jak materac ugina się pod jego ciężarem. Ściskasz wnętrze polików. 
- Buka ja cie zabije. Serio – słyszysz zniecierpliwienie w głosie swojej towarzyszki. 
- No myślałem, że nie śpi – rzuca cicho. Czujesz jak pod twoimi powiekami zbierają się łzy. 
- Zasnęła po piątej. Daj jej, kurwa, spokój – syczy ze złością. Czujesz jak podnosi się i wychodzi za Jolką. Dziękujesz jej za to. Zalewasz się łzami ponownie. 
- Zabije go kurwa! - słyszysz jego wściekły głos i zrywasz się nagle. Tego to tylko trup by nie usłyszał. Mateusz ryknął na pół kamienicy. 
- Buka do jasnej – mruknęła Jolka – Ty się na bohatera nie zgrywaj. 
- Trine – jego pełen złości głos sprawia, że się ruszasz z łóżka. Czujesz jak zdrętwiały ci mięśnie. 
- Wpadł z jakąś małolatą. A rozegrał to tak jakby to była serio jej wina. Reasumując Tośka zaryczana jest kiepska w samotności – warczy. Sztywniejesz słysząc to. Że co proszę? Jak to? Ruszasz do drzwi i otwierasz je z impetem. Para patrzy na ciebie zaskoczona. Drżysz rozumiejąc sens, tego co powiedział Mateusz. Oboje patrzą na ciebie zdezorientowani. 
- Co ty powiedziałeś? - rzucasz czując jak drży ci głos. Czujesz się oszukana i co najdziwniejsze, wykorzystana. Bo się pobawił? Bo odszedł? Nie. Bo zrobił z ciebie rozchwianą emocjonalnie małolatę, która zraniła go spotykaniem się z kimś innym! Czujesz łzy na twarzy i zaciskasz pięści z niemocy. 
- Tośka, to nie tak... - Jolka rusza do ciebie. Patrzysz na nią z wyrzutem. 
- Dziękuję, że powiedziałaś mi od razu – syczysz oskarżycielsko. Zatrzymuje się w połowie kroku. Zabijesz go z zimną krwią. Za to co ci zrobił. Czujesz ogromną wyrwę w sercu i żal. Ten sam żal, który czułaś do Mateusza gdy ignorował to co czujesz. 
- Nie chciałam cie dobijać – mruczy. 
- Dobijać?! - wybuchasz – Całą noc zadręczałam się, że jestem beznadziejna. Że czeka mnie słodka samotność. Że mam paranoje i coś mnie blokuje!! - wrzeszczysz – A co się okazało? Zrobił ze mnie skończoną idiotkę, rozchwianą emocjonalnie! - dodajesz i z trzaskiem zamykasz drzwi. Masz ich dosyć. Siadasz na łóżku i teraz płaczesz z niemocy . Trafiłaś na skończonego dupka i nie możesz się zebrać. Dudni ci w głowie. Zwijasz się w kołdrę i ryczysz. Słyszysz jak drzwi się otwierają. Ktoś bez słowa kładzie się obok. Wzdychasz ciężko. Doskonale zdajesz sobie sprawę z jego obecności. 
- Tosia. Zrozum ją. Chciała dobrze – mruczy do twojego ucha. Jest niewyobrażalnie blisko. Czujesz doskonale jak oddechem muska twoje ucho. Opiera rękę przy twojej głowie. 
- Daj spokój – mruczysz przez łzy. Wzdycha ciężko. 
- Wiesz doskonale, że nie lubię jak płaczesz – oznajmia. Sztywniejesz czując jak mocno przytula cie mocno. Zawsze gdy było ci źle tak robił. Czy dowiadywałaś się, że matka wcale nie chciała być twoją matką. Czy wtedy gdy po raz kolejny rodzice zapomnieli o tobie. Czy w dniu gdy okazało się, że oblałaś ten test, który sprawił, że byłaś rok w plecy. Zawsze po prostu cie przytulał. 
- A co mi zostało? - burczysz żałośnie zaciskając palce na jego dłoni. 
- Nastukać mu po pysku – rzuca a ty się nagle uśmiechasz. Odwracasz się do niego twarzą. Patrzy na ciebie w skupieniu. Czujesz znowu jak się przy nim gubisz. Bo nadal coś do niego czujesz. Zwłaszcza gdy jest tak blisko. Czujesz się bezpiecznie i chcesz żeby został. Na zawsze, do końca. I tylko dla ciebie. Wiesz na czym polega twój problem. Każdego mężczyznę przyrównujesz do niego. Zawsze, każdego. Bez znaczenia. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie wolno ci kochać przyjaciela. Ale nie potrafisz. Uśmiecha się do ciebie tak jak pamiętasz. Niewinnie. Przyciska cie do siebie i gładzi po włosach. A ty czujesz się bezpiecznie. Delikatnie opuszkiem palca pukasz jego mostek. Czujesz jak łomocze jego serce. I po prostu jest ci dobrze. Jego obecność sprawia, że masz ochotę wstać. Masz ochotę wyjść stąd. I za chwile się podniesiesz. Pojedziesz do niego i przyłożysz mu jak na to zasłużył. Wzdychasz ciężko. 
~*~
Gotujesz wodę na kawę słysząc jak Trine i Mateusz starają się czegoś od siebie dowiedzieć. Postanowili z tobą zostać. Bali się. A ty? Potrzebowałaś oczywiście czyjejś obecności. Mateusza bo zawsze ci pomagał, Jolka by odciągnąć cie od pomysłu odwiedzin u Michała. Zalewasz kubki wrzątkiem. Uśmiechasz się słysząc jak się kłócą, który film będą oglądać. Jolka upierała się przy Symetrii a Mateusz obstawiał Władcę Pierścieni. Kręcisz głową. Kłócą się jak dzieci. Ale są obok ciebie. Zaciskasz palce na kubku. Patrzysz jak kawa się parzy. Co czujesz? Złość. Bo zrozumiałaś, że byłaś idiotką. Zaufałaś Michałowi bezgranicznie. Spotykaliście się od dwóch lat. I to było najlepsze dwa lata twojego życia. Pełne czaru, emocji, oddania, szaleństwa. Wszędzie byliście razem. Wszędzie pokazywaliście się razem, jeździliście na koncerty. Zwiedzaliście Polskę. A teraz? Okazał się skończonym dupkiem i odszedł. Ale w jakim stylu. Zarzucił ci bycie niezdecydowaną a sam cie zdradził. Westchnęłaś cicho i weszłaś do pokoju. Stawiasz przed nimi kawę. Patrzą na ciebie w skupieniu. 
- Spokojnie. Nie przeszkadzajcie sobie – mruczysz i siadasz przed laptopem. Zaskoczeni patrzą na ciebie. 
- A co ty robisz?
- Wracam do pracy – oznajmiasz. Patrzą na siebie zaskoczeni. 
- O nie, nie. Oglądasz z nami – Mateusz podnosi się. Łapie za oparcie twojego krzesła i pchając je zmierza do kanapy. Wiesz, że jest uparty. Nie odpuści ci, choćby nie wiem co. Zaparł się. Widziałaś to w jego oczach. Po kilku chwilach siedzisz między nim a Jolką. Wpatrujesz się w ekran i nie możesz skupić się na filmie. Jest tu. Zbyt blisko. 

Obserwatorzy