piątek, 6 marca 2015

Rozdział 9

Kto jest teraz najczęstszym gościem w twoim mieszkaniu? Mateusz! Jest zawsze. Wyjątkiem jest oczywiście czas, który spędza w trasie. A tak? Od dwóch tygodni jesteście nierozłączni. Masz go i nagle masz czas na wszystko. Praca oddana, i czekasz na wyniki. Co rano masz czas żeby wstać do pracy. Nie spóźniasz się. Wszyscy widzą twoją zmianę. Teraz patrzysz na niego jak na idiotę. Macha ci czymś przed nosem z szerokim uśmiechem. Wchodzi do mieszkania zamykając drzwi. Sama dopiero co wróciłaś. 
- Co to jest? - patrzysz na niego. Wysoka tyczka na fasole. Ale ma w sobie coś co nie pozwala ci wywalić go ze swojej głowy. 
- Zobacz – na siłę wciska ci list do ręki. Rozwijasz papier i wstrzymujesz oddech. Zaproszenie. Imienne! Podnosisz wzrok znad kartki. Siedzi przy stole i z uśmiechem wpatruje się w ciebie.
- Rozumiem już po co twoja mama tu była – oznajmiasz. Wybucha śmiechem patrząc na ciebie. 
- Ja też. Ale mam nadzieję, że się ze mną wybierzesz – rzuca i wstaje. Podchodzi do ciebie. Podnosisz głowę. 
- No nie wiem – mruczysz. Uśmiecha się pod nosem widząc twoje ogniki w oczach. Nie, nie wchodzi to na wyższy poziom. Zachowujecie się jak dzieci. Jak rodzeństwo. 
- Pojedziesz – oznajmia. Nie wracasz wydarzeń sprzed tych dwu tygodni. Nie masz siły na to. Tak. Dowiedziałaś się wszystkiego. Teraz patrzysz w te cudowne, oliwkowe tęczówki i czujesz jak cie ściska. Drżysz na samą myśl o tym, że masz spędzić z nim kilka dni na bardziej rodzinnym miejscu. I bardziej tylko z nim. Zaciskasz zęby. Do samego wesela zostały trzy miesiące. Masz trzy miesiące żeby się upewnić. We wszystkim. Udawanie nie jest u ciebie czymś nowym. Ale przecież uwielbiasz w nim absolutnie wszystko. I nie dostrzegasz nawet to jak bardzo się ponownie w tym zatracasz. Patrzysz na niego w skupieniu i widzisz w jego zielonych oczach te złośliwe ogniki. Ale ty i tak nadal uwielbiasz w nim wszystko. Muska dłonią twoje ramie i przygląda ci się w skupieniu. Czujesz ten badawczy wzrok na sobie ale nie chcesz, żeby coś się zmieniło. Uzależniasz się od jego obecności. Dostajesz szału jeśli on gdzieś jedzie. Czujesz się taka... Oszołomiona i nie wiesz co masz zrobić. Bo to co czujesz nie zmienił nawet czas ale jednocześnie wiesz, że nie możesz przycisnąć go do ściany i powiedzieć prawdy. Przyjaźń, która cie powoli zabija.
~*~
Wpatrujesz sie w jej oczy pełne złośliwych ogników. Wiesz doskonale, że z tobą pojedzie. Zawsze przecież mogłeś na nią liczyć. A teraz? Gdy spędzasz z nią większość czasu utwierdzasz sie, że tak powinno być. Tośka może i jest zamknięta w sobie ale ty nie masz problemów z tym żeby dotrzeć do tego jej prawdziwego wnętrza. Pełnego ciepła i mimo wszystko delikatnego. Nie wywierasz na niej presji. Wiesz,że pojedzie z tobą. Będziesz dalej udawać, że nie widzisz poza nią świata. Ale czy w chwili obecnej taka nie jest prawda? 
~*~
Wzdychasz rozleniwiona wdychając w płuca zapach morza. Tęsknisz za tym szumem fal i po przyjeździe od razu zostawiasz innych. Biegniesz na plażę. Czujesz się jak pięciolatka. Jakbyś po raz pierwszy tu przyszła z ojcem. Czujesz jak bryza muska twoje poliki. Tęsknisz za tym. Przywykłaś do mieszkania na Śląsku. I morze to jedyna rzecz, której ci brakuje tam. Tam odcięłaś się przecież od wspomnień. I nie tylko o nim ale również o rodzinie. Bo to tylko dlatego uciekłaś z Gdańska. Przez niego i rodziców. Przecież po co masz mieszkać u nich skoro matka wyraźnie powiedziała ci, że wcale cie nie chciała. Jakie to było zabawne, że to najczęściej mężczyźni dążą do założenia pełnej rodziny a kobiety są uważane za podstawę każdego ogniska. Wiesz doskonale, że tak już bywa. Ale czemu to ciebie los tak każe? Od zawsze tak było. Teraz po prostu stoisz na plaży, ignorując ludzi i wdychasz to ciężkie, ale zbawienne dla ciebie powietrze. Czujesz jak dodaje ci endorfiny i masz wrażenie, że jesteś w stanie podbić świat. Masz wysoką pewność siebie? Tak, ale nie masz pewności czy podołasz. Nie wiesz co zrobić. Wiele razy się gubisz. Ale na tym polega twój urok. Nauczyłaś się żyć z rozchwianiem emocjonalnym i co najważniejsze, dobrze ci to idzie. Jesteś zmienna i nie wiesz czasami co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz co powiedzieć. Nie wiesz co masz zrobić. Wzdychasz ciężko rozpościerając ręce. Czujesz jak wiatr uderza w ciebie. Czujesz się niesamowicie wolna. I tylko jego obecność trzyma cie w jakichś ryzach. Czujesz jak staje za tobą i łapie twoje ręce. Podrywasz się delikatnie i odwracasz wzrok. Zaciska palce na twojej dłoni. Patrzysz na niego w skupieniu. A potem? Znowu cie całuje. Czujesz jak odlatujesz. 
- Witamy w domu – niechętnie odrywa się od ciebie i z szelmowskim uśmiechem patrzy na ciebie. A ty czujesz jak stado motyli wzbija się w górę. 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 8

Ryczysz jak bóbr dając upust kolejnej fali goryczy. Tak, zostawił cie. Tak, to twoja wina. Tak, zarzucił ci bycie paranoiczką. Ale przecież miał racje! Bo nie potrafiłaś otwarcie powiedzieć mu, że ci na nim zależy. Do tego ta cała szopka z Mateuszem. Ściągasz brwi wycierając łzy rękawem. Nie wiesz która jest godzina, ale masz to gdzieś. Nigdzie nie idziesz! Masz dosyć wszystkiego i wszystkich. Zamykasz oczy. Wystukujesz krótką wiadomość. Nie idziesz do pracy. Wszystko zrobisz w domu. Kiedyś. Jak tylko poczujesz, że możesz. Ale teraz przypominasz kupę nieszczęść. I nie masz ochoty widzieć kogokolwiek. Czujesz jak wibruje ci telefon. Przez załzawione oczy dostrzegasz, że to Jolka. O trzeciej w nocy? 
- Otwieraj natychmiast – warczy gdy odbierasz. Niechętnie wstajesz ale potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże. Na ramieniu Jolki ryczałaś z różnych, błahych powodów. I teraz powoli wstajesz. Szurasz kapciami do drzwi wycierając łzy. Przekręcasz zamek a ona wściekła wchodzi do środka. Trzyma butelkę wina. Kochasz ją za te nocne upijanie się z żalu. 
- Boże Tośka – mruczy widząc cie. Patrzysz na nią i wybuchasz płaczem. Siadasz na kanapie i okrywasz się kocem po czubek głowy. 
- Jestem idiotką – rzucasz. Czujesz jak oplata cie ramionami tuląc do siebie. Wzdychasz ciężko. 
- Nie prawda. To on – burka
- Jolka. Nie potrafiłam powiedzieć mu, że mi na nim zależy. A teraz co? - jęczysz wycierając łzy. Ta patrzy na ciebie jakbyś spadła z kosmosu. Chyba nie wie o co chodzi?
- Co? - rzuca. A ty zaczynasz mówić. O wszystkim, o tej całej imprezie, kłamstwach Mateusza, rozmowie z Michałem. Mówisz o tym co ci zarzucił. A potem zostałaś sama. Jolka przygląda ci się w skupieniu. A ty nie wiesz co myśleć. Bo wygląda na wściekłą. Przytula cie mocno do siebie i zbiera w sobie myśli. Drżysz ze smutku w jej ramionach. Czujesz palące łzy pod powiekami. Ile jeszcze? Jak długo? Sama nie wiesz. 
- Zabije go, kurwa przysięgam – mruczy ale ty wzruszasz ramionami. 
- Przestań. To nie jego wina – rzucasz pociągając nosem. Podnosi wzrok na ciebie i zerka w skupieniu. 
- Absolutnie jego – wyjaśnia. Wiesz, że czeka cie z nią długa i ciężka rozmowa. Bo Jolka mimo woli od zawsze była pobocznym obserwatorem twojego życia. Nie wiesz w którym momencie zrobiłyście się tak nierozłączne. Ale dziękujesz, że znalazłaś tutaj kogoś takiego jak ty. Kogoś kto nie potrafił się często zdecydować. I to z nią robiłaś najdziwniejsze wypady. Tylko wy pakowałyście się we dwie w pociąg i jechałyście w Polskę na cały weekend. To z nią zwiedziłaś Wrocław, Łódź i zakochałaś się w Poznaniu. To z nią odwiedzałaś malownicze wioski na Mazurach, zdobywałaś niedostępne zakątki w Borach Tucholskich. I to przez nią poznałaś Michała. Uwielbiała fotografować. A jednak zgubiłaś się w jej towarzystwie. Bo nie wiedziałaś co powie, wymyśli. Wzdychasz ciężko. 
- Przestań. Jolka to ja nie umiem wyraźnie mówić o tym co czuję – mruczysz zrezygnowana. 
- Tośka – warczy – Ja go zabije – oznajmia. 
~*~
Ściągasz brwi słysząc jak ktoś wchodzi do pokoju. Zasnęłaś spokojnie dopiero około piątej. Gdy teraz nagle ktoś tu wszedł czułaś się podle. Nie wiedziałaś jak to rozegrać. Nie wiedziałaś co masz zrobić. 
- Tosiek? - słyszysz ale nie masz ochoty reagować. Nawet na to, że obok znajduje się Mateusz. Leżysz twardo nie dając po sobie poznać, że go słyszysz. Czujesz jak materac ugina się pod jego ciężarem. Ściskasz wnętrze polików. 
- Buka ja cie zabije. Serio – słyszysz zniecierpliwienie w głosie swojej towarzyszki. 
- No myślałem, że nie śpi – rzuca cicho. Czujesz jak pod twoimi powiekami zbierają się łzy. 
- Zasnęła po piątej. Daj jej, kurwa, spokój – syczy ze złością. Czujesz jak podnosi się i wychodzi za Jolką. Dziękujesz jej za to. Zalewasz się łzami ponownie. 
- Zabije go kurwa! - słyszysz jego wściekły głos i zrywasz się nagle. Tego to tylko trup by nie usłyszał. Mateusz ryknął na pół kamienicy. 
- Buka do jasnej – mruknęła Jolka – Ty się na bohatera nie zgrywaj. 
- Trine – jego pełen złości głos sprawia, że się ruszasz z łóżka. Czujesz jak zdrętwiały ci mięśnie. 
- Wpadł z jakąś małolatą. A rozegrał to tak jakby to była serio jej wina. Reasumując Tośka zaryczana jest kiepska w samotności – warczy. Sztywniejesz słysząc to. Że co proszę? Jak to? Ruszasz do drzwi i otwierasz je z impetem. Para patrzy na ciebie zaskoczona. Drżysz rozumiejąc sens, tego co powiedział Mateusz. Oboje patrzą na ciebie zdezorientowani. 
- Co ty powiedziałeś? - rzucasz czując jak drży ci głos. Czujesz się oszukana i co najdziwniejsze, wykorzystana. Bo się pobawił? Bo odszedł? Nie. Bo zrobił z ciebie rozchwianą emocjonalnie małolatę, która zraniła go spotykaniem się z kimś innym! Czujesz łzy na twarzy i zaciskasz pięści z niemocy. 
- Tośka, to nie tak... - Jolka rusza do ciebie. Patrzysz na nią z wyrzutem. 
- Dziękuję, że powiedziałaś mi od razu – syczysz oskarżycielsko. Zatrzymuje się w połowie kroku. Zabijesz go z zimną krwią. Za to co ci zrobił. Czujesz ogromną wyrwę w sercu i żal. Ten sam żal, który czułaś do Mateusza gdy ignorował to co czujesz. 
- Nie chciałam cie dobijać – mruczy. 
- Dobijać?! - wybuchasz – Całą noc zadręczałam się, że jestem beznadziejna. Że czeka mnie słodka samotność. Że mam paranoje i coś mnie blokuje!! - wrzeszczysz – A co się okazało? Zrobił ze mnie skończoną idiotkę, rozchwianą emocjonalnie! - dodajesz i z trzaskiem zamykasz drzwi. Masz ich dosyć. Siadasz na łóżku i teraz płaczesz z niemocy . Trafiłaś na skończonego dupka i nie możesz się zebrać. Dudni ci w głowie. Zwijasz się w kołdrę i ryczysz. Słyszysz jak drzwi się otwierają. Ktoś bez słowa kładzie się obok. Wzdychasz ciężko. Doskonale zdajesz sobie sprawę z jego obecności. 
- Tosia. Zrozum ją. Chciała dobrze – mruczy do twojego ucha. Jest niewyobrażalnie blisko. Czujesz doskonale jak oddechem muska twoje ucho. Opiera rękę przy twojej głowie. 
- Daj spokój – mruczysz przez łzy. Wzdycha ciężko. 
- Wiesz doskonale, że nie lubię jak płaczesz – oznajmia. Sztywniejesz czując jak mocno przytula cie mocno. Zawsze gdy było ci źle tak robił. Czy dowiadywałaś się, że matka wcale nie chciała być twoją matką. Czy wtedy gdy po raz kolejny rodzice zapomnieli o tobie. Czy w dniu gdy okazało się, że oblałaś ten test, który sprawił, że byłaś rok w plecy. Zawsze po prostu cie przytulał. 
- A co mi zostało? - burczysz żałośnie zaciskając palce na jego dłoni. 
- Nastukać mu po pysku – rzuca a ty się nagle uśmiechasz. Odwracasz się do niego twarzą. Patrzy na ciebie w skupieniu. Czujesz znowu jak się przy nim gubisz. Bo nadal coś do niego czujesz. Zwłaszcza gdy jest tak blisko. Czujesz się bezpiecznie i chcesz żeby został. Na zawsze, do końca. I tylko dla ciebie. Wiesz na czym polega twój problem. Każdego mężczyznę przyrównujesz do niego. Zawsze, każdego. Bez znaczenia. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie wolno ci kochać przyjaciela. Ale nie potrafisz. Uśmiecha się do ciebie tak jak pamiętasz. Niewinnie. Przyciska cie do siebie i gładzi po włosach. A ty czujesz się bezpiecznie. Delikatnie opuszkiem palca pukasz jego mostek. Czujesz jak łomocze jego serce. I po prostu jest ci dobrze. Jego obecność sprawia, że masz ochotę wstać. Masz ochotę wyjść stąd. I za chwile się podniesiesz. Pojedziesz do niego i przyłożysz mu jak na to zasłużył. Wzdychasz ciężko. 
~*~
Gotujesz wodę na kawę słysząc jak Trine i Mateusz starają się czegoś od siebie dowiedzieć. Postanowili z tobą zostać. Bali się. A ty? Potrzebowałaś oczywiście czyjejś obecności. Mateusza bo zawsze ci pomagał, Jolka by odciągnąć cie od pomysłu odwiedzin u Michała. Zalewasz kubki wrzątkiem. Uśmiechasz się słysząc jak się kłócą, który film będą oglądać. Jolka upierała się przy Symetrii a Mateusz obstawiał Władcę Pierścieni. Kręcisz głową. Kłócą się jak dzieci. Ale są obok ciebie. Zaciskasz palce na kubku. Patrzysz jak kawa się parzy. Co czujesz? Złość. Bo zrozumiałaś, że byłaś idiotką. Zaufałaś Michałowi bezgranicznie. Spotykaliście się od dwóch lat. I to było najlepsze dwa lata twojego życia. Pełne czaru, emocji, oddania, szaleństwa. Wszędzie byliście razem. Wszędzie pokazywaliście się razem, jeździliście na koncerty. Zwiedzaliście Polskę. A teraz? Okazał się skończonym dupkiem i odszedł. Ale w jakim stylu. Zarzucił ci bycie niezdecydowaną a sam cie zdradził. Westchnęłaś cicho i weszłaś do pokoju. Stawiasz przed nimi kawę. Patrzą na ciebie w skupieniu. 
- Spokojnie. Nie przeszkadzajcie sobie – mruczysz i siadasz przed laptopem. Zaskoczeni patrzą na ciebie. 
- A co ty robisz?
- Wracam do pracy – oznajmiasz. Patrzą na siebie zaskoczeni. 
- O nie, nie. Oglądasz z nami – Mateusz podnosi się. Łapie za oparcie twojego krzesła i pchając je zmierza do kanapy. Wiesz, że jest uparty. Nie odpuści ci, choćby nie wiem co. Zaparł się. Widziałaś to w jego oczach. Po kilku chwilach siedzisz między nim a Jolką. Wpatrujesz się w ekran i nie możesz skupić się na filmie. Jest tu. Zbyt blisko. 

Obserwatorzy