Kto
jest teraz najczęstszym gościem w twoim mieszkaniu? Mateusz! Jest
zawsze. Wyjątkiem jest oczywiście czas, który spędza w trasie. A
tak? Od dwóch tygodni jesteście nierozłączni. Masz go i nagle
masz czas na wszystko. Praca oddana, i czekasz na wyniki. Co rano
masz czas żeby wstać do pracy. Nie spóźniasz się. Wszyscy widzą
twoją zmianę. Teraz patrzysz na niego jak na idiotę. Macha ci
czymś przed nosem z szerokim uśmiechem. Wchodzi do mieszkania
zamykając drzwi. Sama dopiero co wróciłaś.
- Co to jest? -
patrzysz na niego. Wysoka tyczka na fasole. Ale ma w sobie coś co
nie pozwala ci wywalić go ze swojej głowy.
- Zobacz – na siłę
wciska ci list do ręki. Rozwijasz papier i wstrzymujesz oddech.
Zaproszenie. Imienne! Podnosisz wzrok znad kartki. Siedzi przy stole
i z uśmiechem wpatruje się w ciebie.
- Rozumiem już po co twoja
mama tu była – oznajmiasz. Wybucha śmiechem patrząc na ciebie.
- Ja też. Ale mam nadzieję, że się ze mną wybierzesz –
rzuca i wstaje. Podchodzi do ciebie. Podnosisz głowę.
- No nie
wiem – mruczysz. Uśmiecha się pod nosem widząc twoje ogniki w
oczach. Nie, nie wchodzi to na wyższy poziom. Zachowujecie się jak
dzieci. Jak rodzeństwo.
- Pojedziesz – oznajmia. Nie wracasz
wydarzeń sprzed tych dwu tygodni. Nie masz siły na to. Tak.
Dowiedziałaś się wszystkiego. Teraz patrzysz w te cudowne,
oliwkowe tęczówki i czujesz jak cie ściska. Drżysz na samą myśl
o tym, że masz spędzić z nim kilka dni na bardziej rodzinnym
miejscu. I bardziej tylko z nim. Zaciskasz zęby. Do samego wesela
zostały trzy miesiące. Masz trzy miesiące żeby się upewnić. We
wszystkim. Udawanie nie jest u ciebie czymś nowym. Ale przecież
uwielbiasz w nim absolutnie wszystko. I nie dostrzegasz nawet to jak
bardzo się ponownie w tym zatracasz. Patrzysz na niego w skupieniu i
widzisz w jego zielonych oczach te złośliwe ogniki. Ale ty i tak
nadal uwielbiasz w nim wszystko. Muska dłonią twoje ramie i
przygląda ci się w skupieniu. Czujesz ten badawczy wzrok na sobie
ale nie chcesz, żeby coś się zmieniło. Uzależniasz się od jego
obecności. Dostajesz szału jeśli on gdzieś jedzie. Czujesz się
taka... Oszołomiona i nie wiesz co masz zrobić. Bo to co czujesz
nie zmienił nawet czas ale jednocześnie wiesz, że nie możesz
przycisnąć go do ściany i powiedzieć prawdy. Przyjaźń, która
cie powoli zabija.
~*~
Wpatrujesz sie w jej oczy pełne złośliwych
ogników. Wiesz doskonale, że z tobą pojedzie. Zawsze przecież
mogłeś na nią liczyć. A teraz? Gdy spędzasz z nią większość
czasu utwierdzasz sie, że tak powinno być. Tośka może i jest
zamknięta w sobie ale ty nie masz problemów z tym żeby dotrzeć do
tego jej prawdziwego wnętrza. Pełnego ciepła i mimo wszystko
delikatnego. Nie wywierasz na niej presji. Wiesz,że pojedzie z tobą.
Będziesz dalej udawać, że nie widzisz poza nią świata. Ale czy w
chwili obecnej taka nie jest prawda?
~*~
Wzdychasz rozleniwiona
wdychając w płuca zapach morza. Tęsknisz za tym szumem fal i po
przyjeździe od razu zostawiasz innych. Biegniesz na plażę. Czujesz
się jak pięciolatka. Jakbyś po raz pierwszy tu przyszła z ojcem.
Czujesz jak bryza muska twoje poliki. Tęsknisz za tym. Przywykłaś
do mieszkania na Śląsku. I morze to jedyna rzecz, której ci
brakuje tam. Tam odcięłaś się przecież od wspomnień. I nie
tylko o nim ale również o rodzinie. Bo to tylko dlatego uciekłaś
z Gdańska. Przez niego i rodziców. Przecież po co masz mieszkać u
nich skoro matka wyraźnie powiedziała ci, że wcale cie nie
chciała. Jakie to było zabawne, że to najczęściej mężczyźni
dążą do założenia pełnej rodziny a kobiety są uważane za
podstawę każdego ogniska. Wiesz doskonale, że tak już bywa. Ale
czemu to ciebie los tak każe? Od zawsze tak było. Teraz po prostu
stoisz na plaży, ignorując ludzi i wdychasz to ciężkie, ale
zbawienne dla ciebie powietrze. Czujesz jak dodaje ci endorfiny i
masz wrażenie, że jesteś w stanie podbić świat. Masz wysoką
pewność siebie? Tak, ale nie masz pewności czy podołasz. Nie
wiesz co zrobić. Wiele razy się gubisz. Ale na tym polega twój
urok. Nauczyłaś się żyć z rozchwianiem emocjonalnym i co
najważniejsze, dobrze ci to idzie. Jesteś zmienna i nie wiesz
czasami co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz co powiedzieć. Nie wiesz
co masz zrobić. Wzdychasz ciężko rozpościerając ręce. Czujesz
jak wiatr uderza w ciebie. Czujesz się niesamowicie wolna. I tylko
jego obecność trzyma cie w jakichś ryzach. Czujesz jak staje za
tobą i łapie twoje ręce. Podrywasz się delikatnie i odwracasz
wzrok. Zaciska palce na twojej dłoni. Patrzysz na niego w skupieniu.
A potem? Znowu cie całuje. Czujesz jak odlatujesz.
- Witamy w
domu – niechętnie odrywa się od ciebie i z szelmowskim uśmiechem
patrzy na ciebie. A ty czujesz jak stado motyli wzbija się w górę.
ech, wiesz, jaki ja mam okropny zapłon, prawda? Mam nadzieję, że się przyzwyczaiłaś i nie jesteś zła, a jak jesteś, to mam nadzieję, że szybko Ci minie :D
OdpowiedzUsuńDobra, do rzeczy.
Myślę sobie, co by było, gdyby oni wreszcie ze sobą porozmawiali i chce mi się ryczeć, serio. Bo to wszystko mogłoby być naprawdę, bez żadnego udawania, bez hamowania się przed zrobieniem czegoś głupiego. Mogliby jechać na to wesele jako prawdziwa para, a nie para na pokaz. Okłamują wszystkich wokół, okłamują siebie samych. Smutne.
Ale w końcu wszystko się ułoży, prawda?
Musi :D
ps. 43695485 moje gg. Jak coś, to pisz :D
całuję ;*