sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 7

Oddajesz się temu bez pamięci. Chcesz zapomnieć ale jednocześnie nie chcesz nic. Nie wiesz już co zrobić. Bo ludzie którzy nie mogą się określić z tym co czują o dziwo cie śmieszą. Ale przecież ty sie do nich zaliczasz. Kręcisz głową siadając przed komputerem. Praca czeka na napisanie. A ty masz chwilę czasu. Wczoraj ostro pokłóciłaś się z Michałem i miałaś nawet cichą nadzieję, że już się tu nie pojawi. Sama nie wiesz co masz z tym zrobić. Dotykasz opuszkiem palca swoich warg. Idiotka z ciebie. Ale co zrobisz? Taka już jesteś. Zamykasz oczy czekając na to aż pojawi się okno wierszowe. Zabierasz się na to od miesiąca. I musisz to wreszcie ukończyć.
******************* 
Warczysz z impetem odsuwając się od biurka. Ktoś od kilku chwil mąci ci ciszę w mieszkaniu. Ktoś próbuje cie zwabić pod drzwi. Czujesz jak ogarnia cie wściekłość. Jeśli to nie Michał to marny jego los. Oczywiście, że masz nadzieję na przeprosiny. To nigdy nie jest twoja wina. Paradoks kobiecości. Odkładasz słuchawki i ruszasz do drzwi. Powoli przekręcasz zamek i podskakujesz. Mateusz bez słowa wciska się do mieszkania. 
- Musisz mi pomóc – oznajmia z błagalną nutką w głosie. Wytrzeszczasz oczy. Czujesz jak zalewa cie fala gorąca. Patrzysz na niego. 
- Słucham? - masz czasami go dosyć za to jak robi z tobą co chce. Zamyka drzwi i łapie cie za rękę. Ciągnie w kierunku pokoju. Siada na kanapie. Ciągnie cie do siebie zmuszając byś usiadła. Jesteś zaintrygowana jego dziwnym podejściem. Patrzy na ciebie a twoje serce wyrywa się z klatki piersiowej. 
- Pojutrze przyjeżdża moja mama. A ja jej trochę nakłamałem – widząc twoją minę wciąga powietrze. Milknie na chwilę.
- Dobra. Nakłamałem poważnie. Bo powiedziałem, że wszystko okej. Że ja i ty... No że się spotykamy - odparł a ty wytrzeszczyłaś oczy. Popatrzyłaś na niego zaskoczona i ryknęłaś śmiechem.
- Ja cie zabije kiedyś – warczysz – Co ty sobie wyobrażasz? - czujesz się oszukana. Czego on żąda.
- Wiem, wiem... Przepraszam za wszystko ale znasz doskonalę moją mamę – spojrzał na ciebie. 
- Nie, Mateusz nie o tym mówię – burknęłaś. Roześmiał się cicho i z przepraszającą miną patrzy na ciebie. Kręcisz głową. 
- Sam nie wiem czemu cie pocałowałem. Ale wiesz, nie żałuję tego – odparł 
- Wiesz doskonale że jest Michał
- Nic cie z nim nie łączy – rzuca oskarżycielsko. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Co on powiedział? Że jak to nic was nie łączy? Przecież... Zaciskasz zęby ze złością. Wstajesz gwałtownie. 
- Zapomnij o czymkolwiek – warczysz. Podnosi się za tobą. 
******************************
Czujesz się idiotycznie w szpilkach i ciasnej koszuli. Spodnie są idealne ale koszula trochę była za ciasna w barkach. Stałaś przed drzwiami do jego mieszkania i obmyślałaś plan jak go zamordować. Wkopał cie po uszy. 
- O już jesteś – otwiera po dłuższej chwili. Uśmiechasz się słodko. Wszystko tylko dla jego mamy. Nic dla niego. Jest bezczelny i nie możesz sobie wyobrazić co cie do niego pcha. I jak się ta cała szopka skończy to wrócisz do siebie, swojego życia. Odcinasz się od niego. Definitywnie. Tyle lat żyłaś z tym niespełnionym uczuciem, że teraz dasz sobie radę również.

- Cześć – wchodzisz do środka. Zaskakuje cie to jak tu czysto. Wspinasz się na palce i cmokasz jego polik. Łapie twoją dłoń. 
- Mama właśnie okupuje kuchnie – mruczy do twojego ucha. Drżysz czując jak jego oddech muska twoje ucho. Zamykasz oczy z lubością. Bo robi to delikatnie. 
- Bo dalej z ciebie jest beztalencie kuchenne? - unosisz brew. Uśmiecha się szeroko i zabiera twoją kurtkę. Jaki się nonszalancki zrobił, aż go nie poznajesz. Robisz niepewny krok w przód i słyszysz jak z kimś rozmawia. Poznajesz ten głos doskonale. Wiele razy wrzeszczała z mieszkania do twojego towarzysza. Nie był donośny ale wszyscy go doskonale słyszeli. Kiedy wchodzisz odwraca wzrok. Na twój widok uśmiecha się szeroko. 
- Tosia – rzuca wyciągając do ciebie ręce. Wiele godzin spędziłyście na zwykłej rozmowie. I nie mogłaś przed nią uciekać. Bo po prostu ją lubiłaś. 
- Dzień dobry – mruczysz tonąc w jej uścisku. Był taki delikatny. Była dla ciebie substytutem matki. Twoi rodzice nie pokazali ci, że cie kochają. Chyba, że mówimy o spełnianiu twoich zachcianek. Zabiegani, zapracowani nie szczędzili ci pieniędzy. A ty? Byłaś zazdrosna. Bo co z tego, że miałaś zawsze najlepsze ciuchy, telefony ale nigdy nie miała całego dnia spędzonego z nimi. Po co im było dziecko? Sama nie wiedziałaś. Ale teraz siedziałaś w kuchni w towarzystwie mamy Mateusza i rozmawiałyście. Poczułaś jak siada obok. Spojrzałaś na niego. Cmoknął cie w polik. Zacisnęłaś palce czując dotyk jego warg. Bo to dla niego było naturalne. Ciebie zmuszało do skupienia się na jego mamie. Bolało cie jak jasna cholera. Ale w końcu się zgodziłaś co nie. Kolacja ciągnęła się w nieskończoność. Ciągle rozmawialiście i coś wspominaliście. A on był obok i tylko obserwował. Czasami odpowiadał na jakieś pytanie zadane przez jego mamę. Ale z niepokojem zerkałaś na zegarek. Spodziewałaś się, że Michał się pojawi. Miałaś takie dziwne wrażenie. Odstawiłaś kieliszek i powoli podniosłaś się. 
- Ja się będę już zbierać – mruknęłaś cicho. 
- Zostań – oboje poderwali się. 
- Niestety. Ale rano muszę być w pracy – oznajmiasz cicho. Kobieta uśmiechnęła się i podniosła. 
- No skoro tak. To po pracy mam nadzieję, że wybierzemy się na kawę – przytuliła się do ciebie. Zaskoczona uniosłaś brew. Mateusz uniósł oba kciuki w górę. A ciebie zemdliło. 
- Zadzwonię do Mateusza jak wyjdę z biura – obiecałaś i złapałaś za płaszcz. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i zerknęła na niego. Wyszłaś powoli. Czułaś jak uderza w ciebie chłód wieczora. Ale w środku cała się paliłaś. Ta szopka jest nie dla ciebie. Przemierzasz ulice kierując się w kierunku mieszkania. Czeka cie jeszcze praca. Westchnęłaś cicho. Wsuwasz dłonie w kieszenie płaszcza. I sama nie wiesz co masz o tym myśleć. Co ze sobą zrobiłaś? Czemu jak nawiedzona pchałaś się do niego. I czemu się zgodziłaś na to spotkanie? Czujesz się jak idiotka. Nie mogłaś nigdy mu odmówić. Ale teraz widzisz, że coś się zmieniło. Nie jest już szalony i porywczy. Bardziej się uspokoił i chciał być potrzebny. Pokręciłaś głową z uporem i zaskoczona zatrzymałaś się. Michał! Ale co on tu robił o tej porze? Czy nie powinien być teraz na meczu? Wzięłaś głęboki wdech. Cieszyłaś się. Bo go widzisz. Ale bałaś się, że przyszedł tu po raz ostatni. To dziwne przeświadczenie zagnieździło się w twoim umyśle. Na twój widok spiął się jeszcze bardziej. A ty? Zaczęłaś się najnormalniej w świecie bać. Wszystkiego i wszystkich. A zwłaszcza najbliższych chwil.
- Musimy porozmawiać – rzuca na twój widok. Skręca cie z niepokoju. Pozwalasz mu wejść za sobą i czekasz. Czujesz jak panika ściska ci gardło i kumuluje się w głosie. W milczeniu pokonujecie kilka schodków do twojego mieszkania. 

1 komentarz:

  1. Jestem beznadziejną czytelniczką, wiem i najmocniej przepraszam!
    Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że oni ze sobą nie porozmawiają, to byłoby zbyt piękne!
    Nie dziwię się Tosi, że tak zareagowała, ale dobrze, że zgodziła się mu pomóc. Może podczas udawania, coś zrozumieją... Pewnie i tak nic z tego nie będzie, ale nadzieję, można mieć ;)
    Liczę, że Tośce nie braknie odwagi na szczerą rozmowę z Michałem. Chociaż z nim mogłaby sobie wszystko wyjaśnić ;)
    ściskam mocno! ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy