Oddajesz
się temu bez pamięci. Chcesz zapomnieć ale jednocześnie nie
chcesz nic. Nie wiesz już co zrobić. Bo ludzie którzy nie mogą
się określić z tym co czują o dziwo cie śmieszą. Ale przecież
ty sie do nich zaliczasz. Kręcisz głową siadając przed
komputerem. Praca czeka na napisanie. A ty masz chwilę czasu.
Wczoraj ostro pokłóciłaś się z Michałem i miałaś nawet cichą
nadzieję, że już się tu nie pojawi. Sama nie wiesz co masz z tym
zrobić. Dotykasz opuszkiem palca swoich warg. Idiotka z ciebie. Ale
co zrobisz? Taka już jesteś. Zamykasz oczy czekając na to aż
pojawi się okno wierszowe. Zabierasz się na to od miesiąca. I
musisz to wreszcie ukończyć.
*******************
Warczysz z impetem odsuwając się
od biurka. Ktoś od kilku chwil mąci ci ciszę w mieszkaniu. Ktoś
próbuje cie zwabić pod drzwi. Czujesz jak ogarnia cie wściekłość.
Jeśli to nie Michał to marny jego los. Oczywiście, że masz
nadzieję na przeprosiny. To nigdy nie jest twoja wina. Paradoks
kobiecości. Odkładasz słuchawki i ruszasz do drzwi. Powoli
przekręcasz zamek i podskakujesz. Mateusz bez słowa wciska się do
mieszkania.
- Musisz mi pomóc – oznajmia z błagalną nutką w
głosie. Wytrzeszczasz oczy. Czujesz jak zalewa cie fala gorąca.
Patrzysz na niego.
- Słucham? - masz czasami go dosyć za to jak
robi z tobą co chce. Zamyka drzwi i łapie cie za rękę. Ciągnie w
kierunku pokoju. Siada na kanapie. Ciągnie cie do siebie zmuszając
byś usiadła. Jesteś zaintrygowana jego dziwnym podejściem. Patrzy
na ciebie a twoje serce wyrywa się z klatki piersiowej.
-
Pojutrze przyjeżdża moja mama. A ja jej trochę nakłamałem –
widząc twoją minę wciąga powietrze. Milknie na chwilę.
-
Dobra. Nakłamałem poważnie. Bo powiedziałem, że wszystko okej.
Że ja i ty... No że się spotykamy - odparł a ty wytrzeszczyłaś
oczy. Popatrzyłaś na niego zaskoczona i ryknęłaś śmiechem.
-
Ja cie zabije kiedyś – warczysz – Co ty sobie wyobrażasz? -
czujesz się oszukana. Czego on żąda.
- Wiem, wiem...
Przepraszam za wszystko ale znasz doskonalę moją mamę – spojrzał
na ciebie.
- Nie, Mateusz nie o tym mówię – burknęłaś.
Roześmiał się cicho i z przepraszającą miną patrzy na ciebie.
Kręcisz głową.
- Sam nie wiem czemu cie pocałowałem. Ale
wiesz, nie żałuję tego – odparł
- Wiesz doskonale że jest
Michał
- Nic cie z nim nie łączy – rzuca oskarżycielsko.
Spojrzałaś na niego zaskoczona. Co on powiedział? Że jak to nic
was nie łączy? Przecież... Zaciskasz zęby ze złością. Wstajesz
gwałtownie.
- Zapomnij o czymkolwiek – warczysz. Podnosi się
za tobą.
******************************
Czujesz się idiotycznie w szpilkach i ciasnej
koszuli. Spodnie są idealne ale koszula trochę była za ciasna w
barkach. Stałaś przed drzwiami do jego mieszkania i obmyślałaś
plan jak go zamordować. Wkopał cie po uszy.
- O już jesteś –
otwiera po dłuższej chwili. Uśmiechasz się słodko. Wszystko
tylko dla jego mamy. Nic dla niego. Jest bezczelny i nie możesz
sobie wyobrazić co cie do niego pcha. I jak się ta cała szopka
skończy to wrócisz do siebie, swojego życia. Odcinasz się od
niego. Definitywnie. Tyle lat żyłaś z tym niespełnionym uczuciem,
że teraz dasz sobie radę również.
-
Cześć – wchodzisz do środka. Zaskakuje cie to jak tu czysto.
Wspinasz się na palce i cmokasz jego polik. Łapie twoją dłoń.
-
Mama właśnie okupuje kuchnie – mruczy do twojego ucha. Drżysz
czując jak jego oddech muska twoje ucho. Zamykasz oczy z lubością.
Bo robi to delikatnie.
- Bo dalej z ciebie jest beztalencie
kuchenne? - unosisz brew. Uśmiecha się szeroko i zabiera twoją
kurtkę. Jaki się nonszalancki zrobił, aż go nie poznajesz. Robisz
niepewny krok w przód i słyszysz jak z kimś rozmawia. Poznajesz
ten głos doskonale. Wiele razy wrzeszczała z mieszkania do twojego
towarzysza. Nie był donośny ale wszyscy go doskonale słyszeli.
Kiedy wchodzisz odwraca wzrok. Na twój widok uśmiecha się szeroko.
- Tosia – rzuca wyciągając do ciebie ręce. Wiele godzin
spędziłyście na zwykłej rozmowie. I nie mogłaś przed nią
uciekać. Bo po prostu ją lubiłaś.
- Dzień dobry – mruczysz
tonąc w jej uścisku. Był taki delikatny. Była dla ciebie
substytutem matki. Twoi rodzice nie pokazali ci, że cie kochają.
Chyba, że mówimy o spełnianiu twoich zachcianek. Zabiegani,
zapracowani nie szczędzili ci pieniędzy. A ty? Byłaś zazdrosna.
Bo co z tego, że miałaś zawsze najlepsze ciuchy, telefony ale
nigdy nie miała całego dnia spędzonego z nimi. Po co im było
dziecko? Sama nie wiedziałaś. Ale teraz siedziałaś w kuchni w
towarzystwie mamy Mateusza i rozmawiałyście. Poczułaś jak siada
obok. Spojrzałaś na niego. Cmoknął cie w polik. Zacisnęłaś
palce czując dotyk jego warg. Bo to dla niego było naturalne.
Ciebie zmuszało do skupienia się na jego mamie. Bolało cie jak
jasna cholera. Ale w końcu się zgodziłaś co nie. Kolacja ciągnęła
się w nieskończoność. Ciągle rozmawialiście i coś
wspominaliście. A on był obok i tylko obserwował. Czasami
odpowiadał na jakieś pytanie zadane przez jego mamę. Ale z
niepokojem zerkałaś na zegarek. Spodziewałaś się, że Michał
się pojawi. Miałaś takie dziwne wrażenie. Odstawiłaś kieliszek
i powoli podniosłaś się.
- Ja się będę już zbierać –
mruknęłaś cicho.
- Zostań – oboje poderwali się.
-
Niestety. Ale rano muszę być w pracy – oznajmiasz cicho. Kobieta
uśmiechnęła się i podniosła.
- No skoro tak. To po pracy mam
nadzieję, że wybierzemy się na kawę – przytuliła się do
ciebie. Zaskoczona uniosłaś brew. Mateusz uniósł oba kciuki w
górę. A ciebie zemdliło.
- Zadzwonię do Mateusza jak wyjdę z
biura – obiecałaś i złapałaś za płaszcz. Kobieta uśmiechnęła
się szeroko i zerknęła na niego. Wyszłaś powoli. Czułaś jak
uderza w ciebie chłód wieczora. Ale w środku cała się paliłaś.
Ta szopka jest nie dla ciebie. Przemierzasz ulice kierując się w
kierunku mieszkania. Czeka cie jeszcze praca. Westchnęłaś cicho.
Wsuwasz dłonie w kieszenie płaszcza. I sama nie wiesz co masz o tym
myśleć. Co ze sobą zrobiłaś? Czemu jak nawiedzona pchałaś się
do niego. I czemu się zgodziłaś na to spotkanie? Czujesz się jak
idiotka. Nie mogłaś nigdy mu odmówić. Ale teraz widzisz, że coś
się zmieniło. Nie jest już szalony i porywczy. Bardziej się
uspokoił i chciał być potrzebny. Pokręciłaś głową z uporem i
zaskoczona zatrzymałaś się. Michał! Ale co on tu robił o tej
porze? Czy nie powinien być teraz na meczu? Wzięłaś głęboki
wdech. Cieszyłaś się. Bo go widzisz. Ale bałaś się, że
przyszedł tu po raz ostatni. To dziwne przeświadczenie zagnieździło
się w twoim umyśle. Na twój widok spiął się jeszcze bardziej. A
ty? Zaczęłaś się najnormalniej w świecie bać. Wszystkiego i
wszystkich. A zwłaszcza najbliższych chwil.
- Musimy porozmawiać
– rzuca na twój widok. Skręca cie z niepokoju. Pozwalasz mu wejść
za sobą i czekasz. Czujesz jak panika ściska ci gardło i kumuluje
się w głosie. W milczeniu pokonujecie kilka schodków do twojego
mieszkania.