sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 7

Oddajesz się temu bez pamięci. Chcesz zapomnieć ale jednocześnie nie chcesz nic. Nie wiesz już co zrobić. Bo ludzie którzy nie mogą się określić z tym co czują o dziwo cie śmieszą. Ale przecież ty sie do nich zaliczasz. Kręcisz głową siadając przed komputerem. Praca czeka na napisanie. A ty masz chwilę czasu. Wczoraj ostro pokłóciłaś się z Michałem i miałaś nawet cichą nadzieję, że już się tu nie pojawi. Sama nie wiesz co masz z tym zrobić. Dotykasz opuszkiem palca swoich warg. Idiotka z ciebie. Ale co zrobisz? Taka już jesteś. Zamykasz oczy czekając na to aż pojawi się okno wierszowe. Zabierasz się na to od miesiąca. I musisz to wreszcie ukończyć.
******************* 
Warczysz z impetem odsuwając się od biurka. Ktoś od kilku chwil mąci ci ciszę w mieszkaniu. Ktoś próbuje cie zwabić pod drzwi. Czujesz jak ogarnia cie wściekłość. Jeśli to nie Michał to marny jego los. Oczywiście, że masz nadzieję na przeprosiny. To nigdy nie jest twoja wina. Paradoks kobiecości. Odkładasz słuchawki i ruszasz do drzwi. Powoli przekręcasz zamek i podskakujesz. Mateusz bez słowa wciska się do mieszkania. 
- Musisz mi pomóc – oznajmia z błagalną nutką w głosie. Wytrzeszczasz oczy. Czujesz jak zalewa cie fala gorąca. Patrzysz na niego. 
- Słucham? - masz czasami go dosyć za to jak robi z tobą co chce. Zamyka drzwi i łapie cie za rękę. Ciągnie w kierunku pokoju. Siada na kanapie. Ciągnie cie do siebie zmuszając byś usiadła. Jesteś zaintrygowana jego dziwnym podejściem. Patrzy na ciebie a twoje serce wyrywa się z klatki piersiowej. 
- Pojutrze przyjeżdża moja mama. A ja jej trochę nakłamałem – widząc twoją minę wciąga powietrze. Milknie na chwilę.
- Dobra. Nakłamałem poważnie. Bo powiedziałem, że wszystko okej. Że ja i ty... No że się spotykamy - odparł a ty wytrzeszczyłaś oczy. Popatrzyłaś na niego zaskoczona i ryknęłaś śmiechem.
- Ja cie zabije kiedyś – warczysz – Co ty sobie wyobrażasz? - czujesz się oszukana. Czego on żąda.
- Wiem, wiem... Przepraszam za wszystko ale znasz doskonalę moją mamę – spojrzał na ciebie. 
- Nie, Mateusz nie o tym mówię – burknęłaś. Roześmiał się cicho i z przepraszającą miną patrzy na ciebie. Kręcisz głową. 
- Sam nie wiem czemu cie pocałowałem. Ale wiesz, nie żałuję tego – odparł 
- Wiesz doskonale że jest Michał
- Nic cie z nim nie łączy – rzuca oskarżycielsko. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Co on powiedział? Że jak to nic was nie łączy? Przecież... Zaciskasz zęby ze złością. Wstajesz gwałtownie. 
- Zapomnij o czymkolwiek – warczysz. Podnosi się za tobą. 
******************************
Czujesz się idiotycznie w szpilkach i ciasnej koszuli. Spodnie są idealne ale koszula trochę była za ciasna w barkach. Stałaś przed drzwiami do jego mieszkania i obmyślałaś plan jak go zamordować. Wkopał cie po uszy. 
- O już jesteś – otwiera po dłuższej chwili. Uśmiechasz się słodko. Wszystko tylko dla jego mamy. Nic dla niego. Jest bezczelny i nie możesz sobie wyobrazić co cie do niego pcha. I jak się ta cała szopka skończy to wrócisz do siebie, swojego życia. Odcinasz się od niego. Definitywnie. Tyle lat żyłaś z tym niespełnionym uczuciem, że teraz dasz sobie radę również.

- Cześć – wchodzisz do środka. Zaskakuje cie to jak tu czysto. Wspinasz się na palce i cmokasz jego polik. Łapie twoją dłoń. 
- Mama właśnie okupuje kuchnie – mruczy do twojego ucha. Drżysz czując jak jego oddech muska twoje ucho. Zamykasz oczy z lubością. Bo robi to delikatnie. 
- Bo dalej z ciebie jest beztalencie kuchenne? - unosisz brew. Uśmiecha się szeroko i zabiera twoją kurtkę. Jaki się nonszalancki zrobił, aż go nie poznajesz. Robisz niepewny krok w przód i słyszysz jak z kimś rozmawia. Poznajesz ten głos doskonale. Wiele razy wrzeszczała z mieszkania do twojego towarzysza. Nie był donośny ale wszyscy go doskonale słyszeli. Kiedy wchodzisz odwraca wzrok. Na twój widok uśmiecha się szeroko. 
- Tosia – rzuca wyciągając do ciebie ręce. Wiele godzin spędziłyście na zwykłej rozmowie. I nie mogłaś przed nią uciekać. Bo po prostu ją lubiłaś. 
- Dzień dobry – mruczysz tonąc w jej uścisku. Był taki delikatny. Była dla ciebie substytutem matki. Twoi rodzice nie pokazali ci, że cie kochają. Chyba, że mówimy o spełnianiu twoich zachcianek. Zabiegani, zapracowani nie szczędzili ci pieniędzy. A ty? Byłaś zazdrosna. Bo co z tego, że miałaś zawsze najlepsze ciuchy, telefony ale nigdy nie miała całego dnia spędzonego z nimi. Po co im było dziecko? Sama nie wiedziałaś. Ale teraz siedziałaś w kuchni w towarzystwie mamy Mateusza i rozmawiałyście. Poczułaś jak siada obok. Spojrzałaś na niego. Cmoknął cie w polik. Zacisnęłaś palce czując dotyk jego warg. Bo to dla niego było naturalne. Ciebie zmuszało do skupienia się na jego mamie. Bolało cie jak jasna cholera. Ale w końcu się zgodziłaś co nie. Kolacja ciągnęła się w nieskończoność. Ciągle rozmawialiście i coś wspominaliście. A on był obok i tylko obserwował. Czasami odpowiadał na jakieś pytanie zadane przez jego mamę. Ale z niepokojem zerkałaś na zegarek. Spodziewałaś się, że Michał się pojawi. Miałaś takie dziwne wrażenie. Odstawiłaś kieliszek i powoli podniosłaś się. 
- Ja się będę już zbierać – mruknęłaś cicho. 
- Zostań – oboje poderwali się. 
- Niestety. Ale rano muszę być w pracy – oznajmiasz cicho. Kobieta uśmiechnęła się i podniosła. 
- No skoro tak. To po pracy mam nadzieję, że wybierzemy się na kawę – przytuliła się do ciebie. Zaskoczona uniosłaś brew. Mateusz uniósł oba kciuki w górę. A ciebie zemdliło. 
- Zadzwonię do Mateusza jak wyjdę z biura – obiecałaś i złapałaś za płaszcz. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i zerknęła na niego. Wyszłaś powoli. Czułaś jak uderza w ciebie chłód wieczora. Ale w środku cała się paliłaś. Ta szopka jest nie dla ciebie. Przemierzasz ulice kierując się w kierunku mieszkania. Czeka cie jeszcze praca. Westchnęłaś cicho. Wsuwasz dłonie w kieszenie płaszcza. I sama nie wiesz co masz o tym myśleć. Co ze sobą zrobiłaś? Czemu jak nawiedzona pchałaś się do niego. I czemu się zgodziłaś na to spotkanie? Czujesz się jak idiotka. Nie mogłaś nigdy mu odmówić. Ale teraz widzisz, że coś się zmieniło. Nie jest już szalony i porywczy. Bardziej się uspokoił i chciał być potrzebny. Pokręciłaś głową z uporem i zaskoczona zatrzymałaś się. Michał! Ale co on tu robił o tej porze? Czy nie powinien być teraz na meczu? Wzięłaś głęboki wdech. Cieszyłaś się. Bo go widzisz. Ale bałaś się, że przyszedł tu po raz ostatni. To dziwne przeświadczenie zagnieździło się w twoim umyśle. Na twój widok spiął się jeszcze bardziej. A ty? Zaczęłaś się najnormalniej w świecie bać. Wszystkiego i wszystkich. A zwłaszcza najbliższych chwil.
- Musimy porozmawiać – rzuca na twój widok. Skręca cie z niepokoju. Pozwalasz mu wejść za sobą i czekasz. Czujesz jak panika ściska ci gardło i kumuluje się w głosie. W milczeniu pokonujecie kilka schodków do twojego mieszkania. 

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 6

Chodzisz z kąta w kąt. Co chwilę wracasz do tej sytuacji sprzed kilku dni. Jesteś roztrzęsiona, ale jednocześnie coś cie po prostu nakręca. Wspomnienie jego ust. Przecierasz twarz dłońmi. Nie możesz się niczym innym skupić. Tylko to wraca. Jak bumerang. Nie możesz nawet zamknąć w spokoju oczu. A o pisaniu pracy możesz zapomnieć. Siadasz na kanapie. Michał milczy. To jest dobre. Bo nie musisz go unikać i zbywać. Nie możesz i nie chcesz się pojawiać przy nim. Bo czemu masz udawać? Od zawsze byłaś moralna. Musiałaś mieć zamkniętą jedną sprawę, żeby zabrać się za drugą. Od zawsze starałaś się być fair. I teraz najpierw musisz się uspokoić. Ale nie jest ci to dane. Bo jeden gest sprawił, że wraca wszystko co chciałaś wymazać ze swojej głowy. Zaciskasz palce na swoich udach. Chcesz czymś odciągnąć się od wspomnień. Ale nie udaje ci się to. Wybuchasz płaczem. Poddajesz się. Tęsknisz za nim. Bo uczucie teraz cie pali od środka. Masz dosyć po prostu i nie wiesz już co zrobić. Zamykasz oczy.
~*~
Wpatrujesz się w miasto czując palącą niemoc. Zaciągasz się papierosem i nie wiesz jak pokierować swoim życiem. Bo tęsknisz. Bo ten jeden pocałunek zrobił wszystko by wróciły wspomnienia. A ty nie wiesz... Zamykasz oczy. Wyłączony telefon i zabarykadowanie się w mieszkaniu dają ci czas na interpretację uczuć i wartości. Nie czujesz, że się gubisz ale taka jest prawda. Gubisz się w swoich potrzebach.
~*~

Przesadziłeś? A skąd. Nie wiesz co tobą kierowało wtedy. Dotykasz powoli swoich warg. Czy ona nie jest z Puqiem? Jak to ma wyglądać? Tośka zniknęła. Złapałeś za telefon. Chciałeś ją przeprosić? Czy jednak nie chciałeś nic z tym robić. Nie wiedziałeś. Zacisnąłeś zęby. Znowu te pieprzone wyrzuty sumienia! Odwróciłeś się do okna czując jak ogarnia cie wściekłość na samego siebie. Odkąd pamiętasz miałeś słabość do Antoniny. A ona albo tego nie widziała, albo nie chciała widzieć. Czułeś się lekko zgubiony. Bo Tośka nadal nie mówiła nic o tym co ją boli. A ty? Starałeś się wczuć. Złapałeś za telefon chcąc upewnić się we wszystkim. 
- Uhm... - zaspany głos Wojtka pozwolił zrozumieć ci, że jest środek nocy. 
- Śpisz?
- Nie, obalamy nowego coda – rzuca brat Rahima i wstaje. A ty czujesz jak serce dudni ci w środku. 
- A mogę cie o coś zapytać. Bo w sumie powinienem zwrócić się do samego zainteresowanego – burczysz czując jak się gubisz. Bo w tej sytuacji boisz się dojść do meritum.
- Co jest między Tośką a Michałem? - rzucasz. Wojtek wciąga powoli powietrze w płuca. Czujesz lekki niepokój. 
- Znowu się pokłócili? - stajesz dęba słysząc pełen niepokoju głos Minixa
- Co? - rzucasz automatycznie – Nie – zaprzeczasz. Wzdycha z ulgą a ty czujesz się zaintrygowany. Co oni tu wiedzą? Co się dzieje? 
- Nie masz ochoty na szluga przy mostku? - nieśmiałe pytanie zbija cie z partykału. 
Minix na twój widok odsuwa od twarzy telefon. Nie ukrywasz, że sie to dosyć pokręcone zrobiło. Jak to wygląda. Widać, że Kotowicz ma coś do powiedzenia. Wsuwa dłonie do kieszeni kurtki i szczerzy. 
- Bo ja myślałem, że Tośka do ciebie dzwoniła – zaczął a ty łapiesz za papierosy. Gryzący dym wypełnia twoje płuca. 
- Ona tak ma. Robi wielką aferę z niczego. Wyolbrzymia wszystko. Jest w porządku ale na palecie emocjonalnej to jednak porażka – mruczy – Bo czasami Michał chce się dowiedzieć na czym stoi a ona go zbywa. Nie wiem czy boi się określić czy jest na tyle głupia, że musi mieć przy sobie faceta inaczej zginie – słysząc to wszystko czujesz jak ogarnia cie irytacja. Bo nikt nie zna jej jak ty. Nikt nie wie o niej tyle co ty. A Minix tylko patrzy. Nie stara się rozmawiać. Skąd, woli ocenić po okładce.
- Nie. Nie znasz jej – oznajmiasz a on patrzy na ciebie. Czujesz te przenikliwe spojrzenie szarych tęczówek. 
- Ona zawsze była roztrojona emocjonalnie. Chciała być w centrum uwagi, ale gdy każdy na nią patrzył czuła się nieswojo. Do tego dochodzi sytuacja z rodzicami i całą rodziną. Po prostu potrzebuje tego co dla niej znaczy normalność – oznajmiasz – Hektolitry wódki z nią wypiłem i uwierz, znam ją lepiej niż wy – dodajesz cicho. Minix milczy analizując to co usłyszał. A ty czujesz jak łomocze ci serce. 
- To co jest między nimi? - to nie daje ci spokoju. Nie wiesz co masz zrobić. 
- Nic, znaczy wszędzie razem wychodzą, pojawia się. Ale Tośka nie przywiązuje się do niego – oznajmia 
- Taki wolny związek – dodaje a ty czujesz jak uczucie ulgi cię otępia. Bo możesz to wszystko jeszcze naprawić. Siedzisz w ciszy, która was uspokaja. Minix zaciąga się dymem czując jak szumi mu w głowie. Jest trzecia w nocy i siedzi z tobą tu, w środku parku rozmawiając o Tośce. Co go napadło?! 

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 5

 Dwie kawy i powoli wracasz do normalności. Nie wiesz na czym to polega ale inaczej nie możesz. Siadasz przed laptopem i zabierasz się za pisanie programu na zaliczenie. Nakładasz słuchawki na uszy, włączasz ulubioną płytę i zatapiasz się w szyfrach programisty. Stukasz w klawiaturę z impetem zatapiając się w tym co raz bardziej. Od zawsze uwielbiałaś siedzieć w elektronice, uwielbiałaś podglądać innych jak stukali w klawiaturę. Zawsze rajcowało cie to, jak napisany jest prosty program. I co? Jesteś mistrzem sama dla siebie. I dla znajomych. Od zawsze przychodzili do ciebie po pomoc. A ty się uczyłaś. Teraz piszesz licencjat. I nie wiesz co masz zrobić. Bo z jednej strony dostajesz punkt więcej a z drugiej kończy się najlepszy okres swojego życia. I nie chcesz tego. Ale musisz z tym skończyć. Wzdychasz popijając kawę. Twoją uwagę zwraca pukanie do drzwi. Wstałaś i ruszyłaś. Otworzyłaś.

- Michaś? - uśmiechnęłaś się szeroko. Puq patrzy na ciebie z szelmowskim uśmiechem. A tobie mimo wszystko miękną nogi. 
- No cześć – włazi do mieszkania. Nachyla się nad tobą. 
- Co tu robisz? - mruczysz gdy odsuwa się od ciebie. 
- Wpadłem – oznajmia ściągając kurtkę. Odwracasz się i ruszasz do kuchni. Uśmiecha się patrząc na ciebie. 
- Wpadłeś i co? - rzucasz. Wstawiasz wodę. Zaśmiewasz się czując jak obejmuje cie w pasie. Składa na twojej szyi pocałunek. Oczywiście, że tęsknisz za nim. Ale macie przecież taką niepisaną zasadę, że nie spotykacie się w tygodniu. Jednak z upływem czasu jest to co raz trudniejsze. Co raz się w tym zatracasz, chociaż nie mówisz nic o związku. O uczuciach tym bardziej. 
- I cię porywam – rzuca zerkając na laptopa. Jesteś w połowie pracy. 
- Słucham? - rzucasz z kuchni. 
- No wiesz. Zabieram mimo woli i siłą – wchodzi do ciebie. Zaśmiewasz się pod nosem. 
- Siłą to wiesz co możesz? - mruczysz. Śmieje się głośno. Tak jak lubisz. I nie wiesz już co możesz zrobić. Tylko się poddać. Michał jest uparty. Jak Ślązak. Podaje ci kurtkę i zaprasza na dwór. Jesteś zaciekawiona i nie wiesz co on wymyśli. Lekki niepokój rodzi się w tobie gdy on dosłownie zlatuje ze schodów. Co on u licha wymyślił?! Nagle zatrzymujesz się. 
- Kupiłeś motor – ni to pytanie, ni to stwierdzenie. Ale patrzysz na połyskującą w słońcu maszynę. Michał dumny jak paw puszy się przy pojeździe. I nie możesz uwierzyć. Tyle razy mówił, że dorobi się porządnego sprzętu. I nie kłamał. 
- Kupiłeś – kiwa głową. Całuje cie czule a ty już chcesz żeby został z tobą.
- I porywam cie na jazdę próbną – odrywa się od ciebie. Wyczuwasz jego ekscytację i chwilę później na głowie masz kask. Zajmujesz miejsce za nim i automatycznie obejmujesz go w pasie. Cały Michał. Dziecinny ale jednocześnie opiekuńczy. Wzdychasz. Twoje pisanie pracy poszło się walić. Chwilę później czujesz pęd powietrza a w uszach dudni ci huk miasta. 
~*~
Wieczór nadszedł ciężki. Siedzisz w barze z pozostałymi i nie wiesz, kto jeszcze się pojawi. Masz dobry humor. Mieszkanie jest optymalne dla ciebie, i pisanie wychodzi lepiej. Odsuwasz od ust kufel gdy pojawia się Tosia. O dziwo nie z Michałem, a z Wojtkiem. Brat Rahima zadowolony jest z faktu, kto mu towarzyszy. Wiele razy mówił, że Antonina nie traktuje go miło. I nie wiedział dlaczego. Teraz jednak rozmawiają swobodnie. Chyba, że ona tak dobrze grała. A ty uśmiechasz się. Od ostatniej rozmowy minął tydzień. I mimo wszystko tęsknisz. Bo jest taka jak zawsze. Nie boi się mówić co myśli. Tosia.
- Cześć – nachylasz się i całujesz jej polik. 
- Widać jakiś wyspany jesteś – rzuca a ciebie to bawi. Czujesz się dobrze. Wyjątkowo. I ten jej szeroki uśmiech. Już nie pamiętasz jak wyglądał. Ale teraz?
~*~

Papieros cię orzeźwia, budzi. Nie wiesz czemu palisz. Stoisz przed klubem zaciągając się po raz kolejny. Stąpasz z nogi na nogę. 

- A mówiłaś, że palenie jest złe – słyszysz za sobą. Mateusz wychodzi i staje obok ciebie. Wciągasz w płuca mieszankę jego zapachu i papierosów. 
- Mówiłam. Teraz zmieniłam zdanie – rzucasz. Uśmiecha się pod nosem i obejmuje cie ramieniem. Sztywniejesz, bo wiesz że to dziwne. Jego dotyk cie po prostu odurza. Zdajesz sobie sprawę, ze swojej słabości. 
- Tęskniłem – rzuca. Zamykasz oczy. Ty umierałaś. Bo to co do niego czułaś cie niszczyło. I niszczy dalej. Nie wiesz co mu odpowiedzieć. Przymykasz oczy i bezwładnie opierasz się o niego. Uśmiecha się pod nosem. 
- I wiesz... Od tej naszej rozmowy...
- Rozmowy? - uśmiechasz się – Chyba żaleń – dodajesz. Parska śmiechem. 
- Niech będzie. Ale zdałem sobie sprawę, że dalej nic się nie zmieniło między nami – oznajmia a ciebie w środku ściska. Zamykasz oczy. Wiesz, że to niemożliwe. Że to co chciałaś wymazać ze swojej pamięci wróciło. Dotykasz swojego czoła. Czujesz się oszołomiona i lekko pijana. Tknęłaś tylko jedno piwo. I nie chcesz więcej. Bo dotyk jego ust odrywa cie od ziemi. Czujesz jak miażdży twoje wargi swoimi. Po co to robi? Po co to zrobił. Czujesz jego dłoń w swoich włosach i musisz się poddać. Rozum krzyczy, serce dopinguje. Jesteś głupia! Ale robisz rzecz słuszną. Twoje ciało odpowiada. Zdradza co czujesz. A on? Bezczelnie bierze co chce. Czujesz jak muska palcami twoje plecy. Nie chcesz nic więcej. Ale... Odsuwasz się od niego. Łapiesz głęboki haust powietrza.
- Nie – mruczysz. Bo nie możesz i doskonale o tym wiesz. 

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 4

Sebastian przygląda ci się w skupieniu. Bo twoje pytanie sprawiło, że nie wiedział co miał powiedzieć. Chrząknął. Ponownie usiadł a ty poczułaś się niepewnie. 
- No wiesz – mruknął – Bo to zależy. Najczęściej takie wspomnienia chcesz zapomnieć bo sprawiły ci ból – oznajmił. Zagryzasz wargę ze zdenerwowaniem. 
- A z tym powrotem. To najpewniej chodzi o rozdarcie. Nie chcesz wspominać ale jednak nie możesz ich odgonić – patrzy na ciebie a ty spuszczasz wzrok. Wzdychasz ciężko. Ma racje. Jak zawsze. Sebastian zawsze ma racje. Jest inteligentnym mężczyzną. Tylko, że dalej się dziwiłaś jak mógł być sam. 
- Ale o co dokładniej chodzi? - szepnął zaniepokojony. Nie ukrywał teraz, że bał się o ciebie. Bo zrobiłaś się taka niemożliwie przygaszona i nieobecna. Może coś się stało? Westchnęłaś. 
- Ale nikomu nic powiesz? - spojrzałaś na niego. Pokiwał głową. 
- Jak zauważyłeś to ja Mateusza znam dłużej. Bo mieszkaliśmy w jednym bloku, w jednej klatce. Całe życie razem spędziliśmy. I coś mi nagle odwaliło. Zrozumiałam, że nie traktuje go jak brata czy przyjaciela. I to zaczęło mnie niszczyć. Głupio myślałam, że czuje to samo. Ale z każdą jego kolejną dziewczyną czułam się źle. W ostatniej klasie liceum zapisałam się na wyjazd do Katowic. Miałam jechać do Mongolii ale wolałam zostać tu. Tu zamieszkałam i znalazłam pracę. A jak myślałam, że sobie wreszcie wszystko ułożyłam to on znowu się pojawił – szepnęłaś. Sebastian spojrzał na ciebie z zaskoczeniem. Nie widział w twoim zachowaniu jakiejś powściągliwości. Nie widział w twoim odnoszeniu się do Buki. Fakt, że byliście na innym poziomie ale nie za bardzo się ze sobą spoufalaliście. Raczej się unikaliście i nie wchodziliście sobie w drogę. 
- Czyli co?
- Czyli to o czym chciałam zapomnieć wróciło z jego spotkaniem. Bo powinnam się wyleczyć z uczucia, które mnie niszczyło – rzucasz ze zrezygnowaniem
- Jak to cie niszczyło? 
- Bo przyjaciele nie powinni żywić do siebie wyższych uczuć
- Zawsze tak jest. W przyjaźni damsko-męskiej coś z którejś strony musi się zmienić. Zawsze zrodzi się z tego jakieś uczucie wyższe – oznajmia a ciebie wprawia to tylko w gorszy nastrój. Przecież się zapierałaś. Przecież mówiłaś sobie, że to nonsens. A teraz? Ocierasz twarz ze złością. Bo okazało się znowu, że jesteś słaba. Nie chciałaś tego pokazać. Znów wyszło jak wyszło. 
- Dlatego nie dziw się, ale... Postaram się nie odwiedzać was już tak namiętnie – oznajmiłaś spokojnie. Sebastian spojrzał na ciebie i parsknął śmiechem. Gardził tym co powiedziałaś. Zdębiałaś zupełnie.
- Źle robisz Tośka – rzuca a ty czujesz się lekko zaniepokojona. Bo powiedział coś na co ty nie miałaś odpowiedzi. Nie wiesz jak to rozegrać.
- To co mam zrobić?! Pakować się mu pod nogi i krzyczeć, że jestem tu? - teraz ty rzucasz coś z ironią a on wybucha śmiechem. Już sama nie wiesz co masz z tym zrobić. 
- Coś w ten deseń. Skoro tak bardzo się przyjaźniliście, to może warto złapać go za kołnierz i porozmawiać. Wiesz prawdziwa przyjaźń polega na ciągłości rozmowy. Spotykasz go po kilku latach a zachowujecie się jakby to było wczoraj – oznajmia. 
- Nie – mruczysz. Wywraca oczami. Zna ciebie. Wie, że jak się już zaprzesz to żadna siła cie nie zmusi do zmiany decyzji. Jesteś Tośka. I wiesz, że nie możesz się poddać. Nie możesz też pokazać, że coś jest w stanie cie złamać. 
- Uparta jesteś. Ty na pewno nie powinnaś stąd pochodzić? - mruży oko a ty uśmiechasz się. Nie wiesz co już myśleć. Nie wiesz co zrobić. Wsuwasz palce we włosy i wpatrujesz się w blat. 
~*~
Patrzysz na Mikołów z lekką fascynacją. Może i jest tu inaczej niż w domu ale też nie źle. Jest cicho i mimo wszystko czysto. Zaciągasz się papierosem i czujesz jak telefon wibruje w twojej kieszeni. Zerkasz na wyświetlacz i ściągasz brwi. Że co proszę? 
- Halo 
- Cześć – słyszysz w słuchawce głos swojej byłej dziewczyny. Nie wiesz co masz z tym zrobić. 
- Co ci jeszcze potrzeba? - mruczysz. Pamiętasz jeszcze jak cie załatwiła i nie masz ochoty z nią dłużej rozmawiać. Po co w ogóle z nią rozmawiasz? Nie wiesz. 
- Możemy się spotkać? - w jej głosie nie ma nic z werwy. Jest raczej zaniepokojenie.
- Kiedy?
- Chociażby dzisiaj. To nie jest sprawa, którą można odłożyć na później – mruczy a ty unosisz brew. Paulina tak bardzo uwielbiała być zagadkowa, że teraz nie robi to na tobie wrażenia. Ba, jesteś już tym znudzony. Za długo to łykałeś. Teraz już masz ochotę zaśmiać się. Ale w głębi duszy dalej jesteś miękki i nie potrafisz z perfidnością dać jej kopa w dupę. 
- Nie ma mnie w Gdańsku. I myślę, że nie wrócę w najbliższej przyszłości – oznajmiasz a ona zaciąga się powietrzem. 
- Więc tak – mruczy – Uciekłeś – rzuca a ciebie to zbija z tropu. Teraz jest zła. Wybitnie zła. A ty nie wiesz co masz z tym zrobić. 
- Słucham?
- W ciąży jestem i dziecko może być twoje – ta wiadomość cie nokautuje. 
- Co?! - ryczysz do słuchawki. Jesteś zszokowany. To absolutnie niemożliwe. Nie jest to prawdą. Nie, nie...
~*~
Uchylasz powieki słysząc jak dzwoni twój telefon. Jest trzecia w nocy a jakiś idiotyczny człowiek coś od ciebie zechciał. Zabijesz go lub ją z zimną krwią. Mamroczesz coś pod nosem czując jak ból głowy powrócił. Nie wiesz co masz zrobić. Walczysz z tą migreną od południa. Od momentu, gdy Sebastian zostawił cie samą. 
- Słucham – mruczysz.
- Tośka – w słuchawce słyszysz głos Mateusza. Po twoim kręgosłupie przebiega dreszcz. 
- Co ta zdzira sobie myśli? - jego wyrzutu pytanie sprawia, że zrywasz się z łóżka.
- Mati, ale o co chodzi? - jesteś zdezorientowana. Ruszasz do rzuconych na krzesło,ubrań. Łapiesz za koszulkę i wciskasz ją na siebie. 
- Paulina zadzwoniła – oznajmia a ty stajesz jak wryta. To czarne coś, co było w stanie wypomnieć ci wszystko? To czarne coś, co przywiązało do siebie Mateusza? 
- Ale przecież...
- Wiem, że mówiłaś prawdę. Ale ja idiota, dałem jej drugą szansę – rzuca z rozżaleniem. A ty masz ochotę pojawić się obok i strzelić go w głowę. Co uczynisz jak się spotkacie. Bo on czasami tak musi mieć. Dostać w łeb porządnie od kogoś. Ruszasz do drzwi i otwierasz je z impetem. Nie wiesz jak to się stało ale Mateusz jest tu. Patrzy na ciebie przerażonym wzrokiem. Ściągasz brwi. 
- Właź – warczysz. Już wie co go czeka ale ty masz to w dupie. Jesteś absolutnie wściekła. Chcesz dla niego jak najlepiej. Skruszony wchodzi a ty zamykasz drzwi. 
- Coś ty idioto zrobiłeś – uderzasz go w ramię. Patrzy na ciebie kiwając głową. Masz racje. 
- Ja nic, ale ona zadzwoniła dzisiaj i powiedziała, że chyba w ciąży jest – mruczy a tobie odejmuje mowę. 
- Chyba jest w ciąży czy, czy ci chyba to powiedziała? - odzyskujesz mowę. Mateusz siada na kanapie i wzdycha. Nie wiesz co możesz zrobić. Siadasz obok. Czujesz jak kładzie ci głowę na ramieniu. 
- Chyba jest w ciąży. I dzwoni do potencjalnych ojców – oznajmia a ciebie napada głupawka. Wybuchasz śmiechem, niepohamowanym. Bo to co ci powiedział. Nie wiesz jak to rozegrać. 
- Najlepiej. Ty też mnie wyśmiej – zły podnosi się. 
- Mateusz czym ty sie przejmujesz? - chichoczesz dalej – Skoro dzwoni do OJCÓW to na ciebie nie wypadnie. Palinka uwielbiała przecież rozkładać nogi – mruczysz ściągając brwi. A on obrzuca cie pełnym złośliwości uśmieszkiem. Teraz się śmieje, a przedtem się wściekał. Nie wiesz co powiedzieć mu dalej. Czujesz jak całuje twój polik. Zaciskasz wargi w cienką linie. Chciałaś się odciąć a nie potrafisz. I to od niego. Bo jest najwspanialszy. Bo jest uroczy. Bo jest po prostu sobą. Dotykasz jego karku. Łapie nagle twoją dłoń. Zerkasz na niego. 
- Czym się przejmuje? Że mam na głowie dziecko z osobą, która była w stanie dorobić mi rogi i bezczelnie się śmiać – mruczy zaciskając palce na twojej dłoni. Ty nie wiesz jak masz postąpić. Słuchasz go skupieniu czując jak znów odurza cie jego głos. Bo nadal masz do niego słabość. Bo nadal go kochasz. 
- Wiesz, że byłeś idiotą. Ale po co słuchać jakiejś Tośki – rzucasz z rozgoryczeniem. Kręci głową i pociera twarz dłońmi. 
- Znowu zaczynasz? - na te słowa cofasz dłoń. Chce wojny czy porady? 
- Mateusz – mruczysz ze zrezygnowaniem – Nie chce mi się tego drążyć – dodajesz. Zagryza nerwowo wargę. 

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 3

 Jak ognia starasz się ograniczyć swoje weekendowe wizyty w wytwórni należącej do Sebastiana Salberta. Boisz się spotkać go znowu. Bo jedno rozmyślanie rano pozwoliło ci na nowo zamknąć się w sobie. 
- Coś się stało, że już nas nie odwiedzasz? - w drzwiach staje wspomniany wcześniej człowiek. I zerka na ciebie tak jak nie lubisz. Przenikliwie. Lubisz go, nawet uwielbiasz. Ale nie potrafisz przełamać się i powiedzieć mu prawdy. Unosisz wzrok znad kolejnego tekstu. Wszystkie projekty masz już ukończone. 
- Rahim – uśmiechasz się szeroko. Jest dla ciebie wspaniałym słuchaczem. Wiele godzin spędziliście na rozmowach o wszystkim. Ma na sobie jak zwykle firmową koszulkę. Sama masz takich kilka ale nie nosisz ich za specjalnie. 
- Usiądź – wskazujesz na krzesło. Zajmuje miejsce i znów mierzy cie swoim spojrzeniem. Jakby potrafił na pewno wyczytałby wszystko z ciebie. I nie musiałabyś odpowiadać na to pytanie. 
- Nie mam czasu, żeby tłuc się do was. Zarzucili mnie pracą – rzucasz. Nie musisz mówić. Przymykasz oczy. 
- Pracą? - prycha z rozbawieniem – O ile mi się wydaje to teksty tłumaczysz w wolnych chwilach – wskazuje na kartki leżące niedbale na twoim biurku. Wzdychasz ciężko. 
- I odłożyłam ich już tyle, że muszę teraz to zrobić. Zresztą bardziej skupiam się na prezencie dla Michała – wyjaśniasz. Uśmiecha się szeroko do ciebie. Sam was poznał i czuje się dumny z tego. Bawi cie to ale nie możesz nic zrobić. 
- Właśnie. Bo to już jutro – oznajmia a ty unosisz brew. Sebastian jest rozbawiony. 
- A to nie wiesz? Wieczorem spotykamy się w Mega – ta informacja sprawia, że automatycznie odechciewa ci się wszystkiego. 
- Spotykamy? - mruczysz niebezpiecznie. 
- No ja, wy, Wojtek, Trine, Gruby, Bob, Bunio i Mioush – ciche westchnięcie ulgi wyrywa się z ciebie. Bez niego. Nie wiesz czego się boisz. 
~*~
Wchodzisz do środka za Sebastianem. Nie wiesz czemu dałeś się na to namówić. Ale z drugiej strony masz ostatnio taki okres, że chce ci się skakać. Nikt nie może cie poznać. Mówią, że zmieniłeś się. Ale sam nie wiesz czemu. Zatrzymujesz się zaskoczony i coś zaczyna ssać cie w żołądku. Widzisz ją w towarzystwie solenizanta. I to jak się do niej odnosi. Nie traktuje jej jak koleżanki. Widzisz jak trzyma ją za rękę i całuje. Coś się w tobie zmienia. Zazdrość? Rozczarowanie? Nie wiesz sam. Jednak starasz się robić dobrą minę do złej gry. Tosia odwraca się do ciebie i widzisz jak z jej twarzy odpływa krew. Jednak nagle uśmiecha się szeroko. 
- Mati – w jej głosie wyczuwasz zadowolenie. Że cie widzi. Całujesz jej polik i czujesz jak sztywnieje. Odsuwasz się od niej. Jej szare oczy patrzą na ciebie z intensywnością. 
- Miło cie widzieć – oznajmiasz i zwracasz się do Michała. Puq obserwuje was w skupieniu. Po chwili dziewczyna nagle odchodzi. 
~*~
Wychodzisz na zimne powietrze. Boli cie jego obecność. Boli cie to, że tu jest. Czujesz się oszukana i jesteś zła. Zapalasz papierosa. Patrzysz na ludzi. Nie pijesz dzisiaj. Nie robisz nic. Chcesz w spokoju posiedzieć trochę. Sama. Ale nie możesz zrobić tego Michałowi, i nie możesz wyjść nagle. Jak wróci do domu? Wypuszczasz szary dym patrząc jak leniwie unosi się w górę. Dlaczego musiałaś go spotkać? Przecież uczucie, którym go darzysz nadal jest żywe. I pali się na nowo. Bo zatonęłaś w tym zielonym spojrzeniu i ponownie posłuchałaś tego głosu. Ile czasu spędzałaś z nim na rozmowach tonąc w jego głosie. Najwspanialszy dźwięk, gdy myślałaś że on czuje coś również. Ale później zaczęły pojawiać się jego kolejne dziewczyny a ty i z nimi i z nim nie mogłaś się dogadać. Z nimi bo byłaś zazdrosna a z nim bo cie rozczarował. Przeczesujesz włosy palcami. Nie widzisz już sensu w tkwieniu tutaj. Siadasz na ławce ustawionej pod murem. Stukasz nogami i nie wiesz nic. Drzwi otwierają się powoli i z klubu wychodzi Sebastian. Rozgląda się a potem bez słowa zajmuje miejsce obok. 
- Michał się zastanawiał gdzie poszłaś – oznajmia a ty wzruszasz ramionami. Masz dosyć. Czujesz rozgoryczenie. 
- Zbieram się do domu. Nie mam nastroju – rzucasz i słyszysz jak odwraca się do ciebie. 
- Jak to? 
- Normalnie. Jestem zmęczona i chcę się wyspać – patrzysz na niego. Wiesz, że pokazujesz mu swoją irytację. Powoli wstajesz.
- To o niego chodzi, tak? - jedno pytanie sprawia, że zaczynasz czuć rosnącą panikę. Sebastian patrzy na ciebie. Czujesz to świdrujące spojrzenie. Powoli odwracasz się do niego. 
- O wszystko – rzucasz i wchodzisz do środka. Bez problemu znajdujesz Michała. Uśmiecha się szeroko na twój widok. Odwzajemniasz to ale nie widzisz w tym ikry. Mówisz mu, że wychodzisz. Całuje cie czule i zgadza się. 
- Widzę, że jesteś zmęczona – oznajmia czym wprawia cie w osłupienie. Po chwili siedzisz w samochodzie i jedziesz do mieszkania. A łzy ciekną ci ciurkiem po polikach. Bo nie potrafisz się zdecydować. 
*****************************
Nie wiesz ile czasu spędziłaś w mieszkaniu. Nie odbierasz telefonów, maili ani nie otwierasz drzwi. Nie masz na to ochoty. Nie chcesz się z nikim widzieć. Zachowujesz się jak roztrojona nastolatka. Chodzisz z kąta w kąt. Projekty przesyłasz służbowym mailem do Huberta który dostarcza je dalej. Powiedziałaś mu, że masz lekkie zatrucie pokarmowe. Uwierzył. Gdy rozlega się pukanie nie reagujesz. Patrzysz na ścianę i myślisz. Bo jak masz się zachować. Obecność Mateusza nie pozwala ci się skupić i przywołuje wspomnienia. Przywołuje to o czym chciałaś zapomnieć. Ile razy starałaś się nie zbłaźnić. A jednak było na odwrót? Teraz chcesz się od niego odciąć. Nie chcesz patrzeć na niego i marzyć. Marzyć, żeby spędzić z nim całe życie. Marzyć, żeby spędzać z nim każdy wieczór. Marzyć, żeby być najważniejszą dla niego osobą. Zaciskasz zęby ze złości. Nie wiesz już co masz zrobić. Popadasz w paranoję. Zerkasz na telefon. Sebastian od kilku minut stara się do ciebie dodzwonić. Czyli on stoi za drzwiami. Wiesz o tym, b widzisz przed blokiem jego samochód. Siadasz na kanapie i słyszysz nagle strzęk zamka w drzwiach. Drętwiejesz. Nie wiesz co masz zrobić, nie wiesz jak się zachować. Nie wiesz nic. Ktoś ma klucze? 
- Tośka, Tośka – słyszysz Salberta i powoli odwracasz głowę. 
- To podobno ja – mruczysz. Rahim zajmuje miejsce obok ciebie i znowu zaczyna. Przypatruje się tobie w skupieniu. A ty tracisz cierpliwość. 
- Co się z tobą dzieje? 
- Absolutnie nic. Strułam się – rzucasz wpatrując się w niego. Kręci głową. 
- I nie odbierasz telefonów?

- Bo nie mam co robić tylko zarzucać was swoimi problemami natury gastrycznej – rozkładasz bezradnie ręce a twój gość wybucha śmiechem. Sama mimowolnie podnosisz kąciki ust. 
- Uwierz, że na pewno coś bym znalazł na takie problemy – oznajmia 
- Chyba twoja mama – mruczysz i wstajesz – Herbaty? - zmierzasz w kierunku kuchni. 
- Nie. Lece bo miałem za zadanie tylko sprawdzić jak się czujesz – oznajmia a ty wzruszasz ramionami. Słyszysz jak podnosi się. 
- I jak masz jakiś problem to możesz do mnie zawsze zadzwonić – oznajmia. A ciebie zaczyna mdlić. Bo nie potrafisz wyrzucić mu wszystkiego. Chociaż kiedyś to nastąpi. 
- Sebastian – odwracasz się. Unosi wzrok – Jak czujesz się gdy wracają wspomnienia, których chciałeś się pozbyć? - zagryzasz nerwowo wargę. 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 2.

 Przyglądasz jej się w skupieniu czując jak zaczyna brakować ci oddechu. Czy ona nie wyjechała? Czy nie miała w planach podbijać koniec świata? Albo ze zmęczenia masz zwidy. Zamykasz oczy, ale gdy znów je otwierasz w dalszym ciągu widzisz te przenikliwe, szare spojrzenie pełne wyrzutu i niedowierzania. Wyrzutu bo ją bolało, i niedowierzania bo tu jesteś. Masz nieodpartą ochotę przytulić się do niej. Robisz to i zdajesz sobie sprawę, że jednak jest tu naprawdę. Ale sama zachowuje się jak kukła. Po dłuższej chwili czujesz delikatnie jak jej dłonie oplatają twoją szyję. 
- Tośka – rzucasz z ulgą i powoli odsuwasz się od niej. Zadziera wzrok i zerka na ciebie. 
- Co tu robisz? - widać, że nie jest szczęśliwa widząc cie. Ściągasz brwi i zaczynasz mówić. Słucha cie w skupieniu. I po raz pierwszy widzisz na jej ustach szczery uśmiech. Spada ci kamień z serca. Wiesz dlaczego się cieszy. Bo ci się udało. Oboje wiedzieliście, ale ona jakby bardziej. To ona cie motywowała. To ona kazała ci grać w tym prowizorycznym studio Skora. 
- A co ty tu robisz? Nie powinnaś być teraz gdzieś w Azji? - patrzysz na nią. Ściąga brwi. 
- Moja Azja skończyła się w Katowicach – rzuca i uzupełnia zdanie o resztę opowieści. Przypatrujesz się jej w skupieniu. Mówi jak zwykle, powoli i bez zbędnych gestów. Jakby recytowała coś co zna na pamięć. Ale wiesz doskonale, że tak już ma. Wiesz doskonale, że mówienie jak z karabinu nie pomaga. Ale Tośka właśnie tak mówiła. Nic miękko i powoli, ale powoli i z pewnością. Wpatrujesz się w nią z zaskoczeniem. Bo co ona tu robi? Nie spodziewał się, że spotka swoją dobrą znajomą. Przyjaciółkę. 
~*~
Mówisz coś i wiesz, że słucha. Bo od zawsze taki był. Słuchał w skupieniu, pozwolił ci dokończyć myśl. Nigdy się nie wtrącał. Ale potem był w stanie powiedzieć coś co zbiło cie z partykału. Teraz znów wraca wszystko co sprawiło, że wyjechałaś z Gdańska. Mówiłaś coś o Azji. Nikt nie wiedział co było głównym argumentem. Ten argument chowałaś głęboko w sobie. Nie miałaś komu o tym powiedzieć. Rodzice by nie zrozumieli. Traciłaś głowę jak teraz. 
- A ty co tu robisz? - rzucasz nagle. Uśmiecha się do ciebie tak jak zawsze. Niewinnie a jednak z ognikami w oczach. 
- Pracuje – oznajmia i zaczyna swoją opowieść. Czujesz jak tracisz dech w piersi. Słuchając go. Bo znów był taki beztroski i spokojny. Nie liczył się z tym co będzie później. Słyszysz jak drzwi otwierają się. Odwracacie głowę. Jola na wasz widok uśmiecha się szeroko. 
- O widzę, że już się poznaliście – rzuca stając obok ciebie. Oboje parskacie śmiechem i patrzycie na Trine, która jest zaskoczona waszą reakcją.
- Tośkę znam dłużej niż ty - Mateusz szczerzy się do twojej towarzyszki. A ty odwracasz głowę. Jolka patrzy na ciebie z wyrzutem. 
- Co?
- No mówiłam ci, że ja też z Gdańska – wyjaśniasz. Mateusz życzy wam miłej zabawy i schodzi na dół. Śledzisz go tęsknym wzrokiem. Brakuje ci jego obecności. Od zawsze brakowało ale nie potrafiłaś sobie tego wmówić. Nie potrafiłaś zrobić czegokolwiek. Nie potrafiłaś wrócić do Gdańska. Ale czemu? Bo kochałaś go i teraz i wtedy. Pokochałaś. Ale nie chciałaś psuć tej przyjaźni. Nie potrafiłaś dogadać się z jego dziewczynami. Z zazdrości. A teraz? Teraz masz tak samo. Teraz również nie możesz siebie zrozumieć. Oddałaś mu wszystko. A on? Albo tego nie widział, albo nie chciał widzieć. Może też się bał? Ruszasz powoli za Jolką, która zaczyna narzekać na Wojtka. Minix nie wyraził chęci na jakąś imprezę. Więc ruszacie do Katowic we dwie. Trine przygląda ci się w skupieniu. Złapała cie na tym, że jej nie słuchasz. Ale nie możesz. Znów zaczyna cie boleć serce. Bo chociażbyś chciała, to wiesz że nie możesz. Nie możesz złapać go za bety i wykrzyczeć mu w twarz, jak bardzo go kochasz. Bo nadal kochasz. Widząc te oczy i czując jak się w nie topisz. 
- Co ci znowu jest? - słyszysz zirytowany głos towarzyszki.
- Nic – wzruszasz ramionami i odwracasz wzrok do ulicy. Uśmiechasz się pod nosem słysząc jak Jola zaczyna delikatnie fałszować śpiewając wraz z Jaredem Leto. Chociaż ty uważasz, że to darcie kota. Ale to twoje zdanie. Słuchacie zupełnie innej muzyki, ale potraficie sie dogadać. 
~*~
Patrzysz na miasto z balkonu mieszkania, które wynajmujesz na czas pracy w MaxFlo. Spotkanie z Tośką to dla ciebie ogromny szok. Nie wiesz co masz zrobić. Widzisz ją. Dalej z tym zadziornym uśmiechem i ślicznymi oczętami. Ale nie wiesz jak masz postąpić. Wczoraj o niej myślałeś, dzisiaj ona staje przed tobą. O co tu chodzi? Dlaczego odcięła się od ciebie? Te dwa pytania nie doczekują się odpowiedzi. Ale chcesz je rozwiązać. Łapiesz za butelkę wody. Miałeś chociaż małą ochotę na jakieś piwo, jednak myśl o porannym niesmaku odsuwa tę chęć. Chcesz kiedyś się wyspać. Teraz oka nie zmrużysz. Bo myśl o niej nie daje ci spokoju. Coś w jej zachowaniu jest dziwnego. Nie wiesz co, do czego to przykleić. Przecierasz twarz ze zmęczenia. Może sen pomoże ci rozwiązać to. 
~*~
Uśmiechasz się szeroko na widok Puqa. Nie wiesz czemu on nie daje ci spać po nocach. Od kilku tygodni część nocy spędzacie wspólnie. Coś ciągnie cie do niego. Może te zielone tęczówki, oliwkowa cera a może zmierzwione, brązowe włosy? Może chodzi o rysy jego twarzy? Od zawsze miałaś nieodpartą słabość do panów ze Śląska. Nachyla się nad tobą i czujesz jak cie całuje. 
- Wyglądasz... - mruczy. Uśmiechasz się szeroko łapiąc jego rękę. Jolka nie podziela takiego związku ale ty nauczyłaś się. Nauczyłaś się patrzeć na swoje potrzeby. Jesteś egoistką, ale nie możesz inaczej postąpić. Musiałaś się odczulić. Musiałaś, po tylu rozczarowaniach. 
- Się wie – wsuwasz swoją dłoń pod jego ramię. Trine podekscytowana rusza do przodu. Wam się nie spieszy. Nigdy się nie spieszyło. Wchodzicie do środka. Wiesz, że długo tu nie zabawisz. Michał znika przy barze a ty pożądliwie gapisz się na niego. Godziny spędzane na siłowni przynoszą rezultaty. Jest co raz bardziej apetyczny. Siadasz przy stoliku obok Miuosha. Uśmiechasz się do niego szeroko. Że udało się go wyciągnąć. Jesteś w szoku. 
**********
Budzisz się rano czując jak osoba obok mocniej zaciska swoje ramiona. Czujesz na piersiach jego miarowy oddech. Wpatrujesz się w sufit. Nie jesteś głupia. Musiało to się tak zakończyć. Nie potrafisz mu odmówić. Zresztą przywiązałaś się do niego. Bo jest jedyną osobą tu, do której możesz zadzwonić w środku nocy. A on wysłucha. Wsuwasz palce w jego włosy i napinasz mięśnie nóg. Słodkie lenistwo odpowiada ci. Ale z drugiej strony praca czeka na napisanie. Po dwóch szturchnięciach Michał kładzie się obok. Ty podnosisz się i zmierzasz w kierunku kuchni zapinając powoli jego koszulę. Od razu otacza się jego zapach. Uśmiechasz się pod nosem wpatrując się w bulgoczącą wodę. Oprócz powalających perfum czujesz po chwili zapach świeżej kawy. Kochasz ten zapach. Uzależniłaś się od zapachów. Nie obserwujesz – wąchasz. Tylko siadasz przed laptopem. Kawa leniwie paruje w kubku. Czekasz aż system uruchomi się. Opierasz głowę na podbródku. Zerkasz w okno. Nie wracasz wspomnieniami do nocy, ponieważ napawa cie to szkarłatnym rumieńcem. Ale twój umysł jest złośliwy. Zamykasz oczy.
~*~ 
Znikasz w pociągu do domu późno w nocy. Już myślałeś, że się nie wyrobisz. Ale zebrałeś całe chęci. Siedzisz w przedziale i nakładasz słuchawki. Uwielbiasz podróżować koleją. Ten weekend trochę cię oddepresjonował. Czujesz się już zdecydowanie lepiej. Uśmiechasz się wpatrując się w telefon. Za kilkanaście godzin staniesz na ojczystym gruncie. Może Rahim ma rację? Zaproponował ci mieszkanie w Mikołowie. Może się skusisz. Czujesz budującą euforię. Nie wiesz skąd się wzięła. Ale nie chcesz jej stracisz. Uśmiechasz się szeroko. Opierasz głowę o szybę. 
~*~
Przypatrujesz się jak Michał zbiera się do wyjścia. Nie lubisz tego. Rozchodzicie się na cały tydzień, żeby później spędzić ciekawy weekend. Zakłada kurtkę i zerka na ciebie. Jego oliwkowe spojrzenie sprawia, że robi ci się gorąco. Uśmiecha się. Nie widzi twojego rozdarcia. Nachyla się do ciebie i całuje. Wspinasz się na palce. Przeraża cie myśl, że spotkacie się dopiero za tydzień. Wzdychasz ciężko. 
- W środę zabieram cie na rodzinny obiad – rzuca a ciebie mdli ale jednocześnie czujesz przypływ euforii. Uwielbiasz jego mamę. Kobietę pełną ciepła ale również rygoru. 
- Czekam – mruczysz z zadowoleniem. Michał całuje cie jeszcze krótko i znika. Zamykasz drzwi na głucho i uśmiechasz. Zerkasz na ścianę. Powinnaś zabrać się za pracę ale znikąd pojawią się wspomnienia o Mateuszu. Zaczyna cie skręcać. Czemu akurat teraz? Nie rozumiesz nic. Ale wiesz, że nie możesz sobie pozwolić na chwilę rozczulenia. Wypłakałaś już wiele łez przez niego. I nie masz zamiaru więcej. Wystarczy, że zanim wyjechałaś płakałaś. Bo nie potrafiłaś powiedzieć mu prawdy. Od dzisiaj ograniczasz kontakty z ludźmi z wytwórni. Nie chcesz znów jego spotkać. 

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 1.

 Katowice, miasto które kochasz ale jednocześnie nienawidzisz. Wpatrujesz się w Spodek ze swoistą odrazą chociaż marzysz, żeby zagrać tam choć jeden koncert. Poprawiasz plecak i wciągasz w płuca dym z papierosa. Powinieneś to rzucić ale nie potrafisz. Zerkasz na zegarek. Czas najwyższy spacerem puścić się w kierunku Dworca. Musisz wrócić do Mikołowa przed piętnastą. Rahim jest pedantem. Nie wolno ci się spóźnić. Schodzisz do podziemnego przejścia ignorując ludzi. Lubisz tłum ale kiedy masz plan starasz się nie odchodzić w bok. Nauczyło cie to życie w Gdańsku. Poprawiasz słuchawki na uszach i ruszasz żwawiej do wyjścia. Górujesz nad ludźmi. Widzisz ich z góry i spotykasz się z wieloma dziwnymi rzeczami. Dwa razy w miesiącu przecinasz całą Polskę od Pomorza po Śląsk. I powoli zaczynasz tracić w tym powołanie. Męczą cię te podróże. Chcesz spokoju, odpoczynku. Zatrzymujesz się na przystanku. Katowice – miasto tramwajów. Tylko tak się poruszasz. Robisz się co raz bardziej leniwy. Zamykasz oczy. Masz plan ale boisz się go zrealizować. Śląsk cie przeraża. Ludzka mentalność, której się boisz. Wiesz, że zginiesz tutaj bo jesteś inny. Wsiadasz w tramwaj i czujesz jak bardzo nie cierpisz jeździć nimi. Przymykasz oczy. Masz kryzys i to dosyć głęboki. Uśmiechasz się szeroko, dalej udajesz, że jest okej ale gdy zamykasz się w pokoju i otulasz kołdrą masz dosyć. Brakuje ci kogoś, kto potrafił wydrzeć się przez całą ulicę nakazując ci wziąć się za siebie. Uśmiechasz się pod nosem wspominając Tośkę. Gdzie jest? Co robi? Jest szczęśliwa? Wspomnienie o przyjaciółce sprawia, że boli cie serce. W którymś momencie zgubiliście się. Ona w ekonomie, ty w zwykłym liceum. 
~*~
Stoisz na dachu Katowickiego Spodka i czujesz jak wiatr wali cię w twarz. Uwielbiasz w całym mieście, każdy zakamarek. Mieszkasz tu trzeci rok i dalej stolica Śląska cie fascynuje. Długie czarne włosy unoszą się pod wpływem wiatru. Odgłosy miasta docierają do ciebie jakby z oddali. Trwasz w euforycznym dołku bo udało ci się wdrapać tutaj. Planowałaś to tydzień. Wciągasz ciężkie powietrze w płuca i po raz kolejny czujesz, że właśnie na tym polega życie. Że robisz co chcesz, wyzwolona i diabelnie szczęśliwa. Studiowanie tu było najlepszą decyzją w życiu. Nie żałujesz absolutnie niczego. Bo wiesz, że jesteś w stanie przenieść góry. Wdrążenie się w tą mentalność nie sprawiło ci najmniejszego problemu. I teraz nie wyobrażasz sobie, żeby wrócić nad morze. I nie czujesz żeby było ci z tym jakoś ciężko. Ściągasz brwi słysząc telefon. Wzdychasz czując jak dźwięk ściąga cie na ziemię. Łapiesz za telefon i zerkasz na wyświetlacz. Tylko ona może przeszkodzić ci w braniu z życia co najlepsze. Bo robi to z tobą. 
- Halo – łapiesz się pręta wystającego z dachu.
- Złaź ze Spodka i jedziemy na uczelnie – w słuchawce słyszysz głos swojej najlepszej koleżanki, tutaj, gdziekolwiek. 
- A skąd wiesz gdzie jestem?
- Bo cie widzę? - Jolka wybucha śmiechem a ty wtórujesz jej dźwięcznie. 
- Już schodzę – mruczysz lekko zawiedziona. Bo co dobre kiedyś się kończy chociaż ty nie chcesz. Powoli przewieszasz torbę przez ramię i schodzisz na dół. Schody skrzypią okropnie ale ty idziesz gwiżdżąc sobie pod nosem. Masz wspaniały humor. I nic nie jest w stanie ci go zniszczyć. 
~*~
Wieczór przychodzi dla ciebie ciężki niczym ołów. Czujesz jak opadają ci powieki chociaż powinieneś teraz skupić się na muzyce w twoich uszach. Nie potrafisz. Czujesz jakąś gorycz w sobie, która wzięła się znikąd. Masz absolutnie dosyć. 
- Wiesz co – ze snu ściąga cie głos twojego mentora. Unosisz powieki a Rahim przygląda ci się w skupieniu. Sam miał podobnie. 
- Może dzisiaj już się zluzujmy. Jutro wrócimy do nagrywania – ma dosyć? Możliwe. Nie wnikasz. Wzruszasz ramionami i odwieszasz słuchawki. Ściana patrzy na ciebie karcąco. Spada ci forma. Nie piszesz tyle co kiedyś. Wychodzisz z kabiny i poprawiasz bluzę. Sebastian śledzi cie wzrokiem. 
- Wyskakujemy na piwo – słyszysz za sobą. 
- To miłej imprezy. Ja mam ochotę na sen – mruczysz – Do jutra – dodajesz i wychodzisz. Zamykasz cicho drzwi i czujesz jak ogarnia cie pustka. Ściągasz brwi słysząc Trine zmierzającą po schodach. Stukot jej obcasów oznacza, że znowu gdzieś wychodzi. I znowu będzie ci piszczeć pod uchem. Nie jest zbyt wysoka ale natrętna. Mimo wszystko lubisz ją za to co robi. Każdego tu trudno nie lubić. 
- Buka – uśmiecha się szeroko na twój widok. Płytko uśmiechasz się. 
- Cześć – rzucasz zatrzymując się. Nie poznajesz brunetki. Wygląda inaczej w pełnym makijażu i sukience. Na nogach ma szpilki. A włosy wysoko upięte w kok. 
- A ty nie dołączasz się do nas? - rzuca widząc twój strój. Kręcisz z uporem głową przypatrując się jej w skupieniu. Co teraz powie? Jesteś gotowy na każdą jej prośbę.
- Ej no chodź. Co tu przyjeżdżasz to jednego dnia śpisz zamiast się bawić – mruczy z rozżaleniem. Zaśmiałeś się cicho patrząc na nią. Ale Trine to Trine. Będzie ci wiercić dziurę w brzuchu aż nie uciekniesz lub się nie zgodzisz. Ona taka jest. 
- Zmęczony jestem – mruczysz. Uśmiecha się szeroko i macha ręką. Mija cie i znika za rogiem krzycząc coś do Wojtka. Kręcisz głową i ruszasz do wyjścia. Schodzisz na dół. Machasz recepcjonistce i naciskasz klamkę. W tej samej chwili czujesz jak uderzasz w kogoś.
~*~
Nie cierpisz pokazywać się w wytwórni. Nie przepadasz za Wojtkiem bo dla ciebie jest zbyt grubiański. Wciągasz w płuca dym z papierosa. Nie potrafisz przemóc się by potraktować Kotowicza łaskawiej. Nie umiesz uśmiechać się do niego słodko. Nie czujesz nic oprócz dziwnej niechęci. Zerkasz na ulicę marząc by Wojtek nie zechciał iść z wami. Odgarniasz włosy do tyłu i czujesz jak ktoś uderza w ciebie drzwiami. Tracisz równowagę. Odwracasz się po chwili i z wyrzutem zerkasz na mężczyznę, który stara się cie przeprosić. Podnosi wzrok i wasze oczy spotykają się na moment. A ty masz wrażenie, że wsiadłaś w wehikuł czasu. 
- Mati? - tylko to jesteś w stanie z siebie wydobyć.  

piątek, 6 czerwca 2014

Bohaterowie

Tośka

Mogłabym Ci wiele dać, to za czym tęsknisz
mogłabym za Tobą stać, uczynić wielkim






Mateusz

Mimo, że tu chcę więcej wiem jedno,
że to czego szukam jest wciąż tu ze mną



------------------------------------------
Jako, że kończymy Syprzaka i Zeusa to zaczynamy coś nowego :) 

Obserwatorzy